wtorek, 21 lipca 2020

ЎЎЎ 2. Шаўля Кандзёўка. Калымскі бібліятэкар Людзьвік Яновіч. Ч. 2. Койданава. "Кальвіна". 2020.




                                                                  САМОУБИЙСТВО
    17-го мая, вблизи ограды Николаевской кладбищенской церкви, застрелился административно-ссыльный Людвиг Янович. Труп Яновича погребен. Дознание Товарищем Прокурора Якутского Окружного Суда прекращено.
    /Якутскія Областныя Вѣдомости. Якутскъ. № 11. 8 июня 1902. С. 5./



                                                                           НЕКРОЛОГ
    Наш. пишут: в Якутске застрелился шлиссельбуржец Янович. Привлеченный по делу «Пролетариата», Янович 11 лет просидел в Шлиссельбурге, после чего был сослан на поселение в Колымск. В Якутск он приехал из Колымска по делу Ергина. Янович оставил несколько писем — к товарищам, к одному своему товарищу — поляку, и в полиции. В письмах к товарищам он говорит, что 18-ть лет тюрьмы и ссылки изморили его душу и что ему хочется уже отдохнуть, а отдых он может найти лишь в могиле. Письмо к товарищам заканчивается трогательным пожеланием, чтобы скорее наступаю время, когда над Зимним Дворцом взовьется красное знамя. В письме в полицию Янович просит никого не винить в своей смерти и говорит, что «в сущности моим убийцей является русское правительство». Нечего говорить, что смерть эта произвела на всех товарищей страшное впечатление. Это был человек высокой душевной красоты. который пользовался всеобщей любовью. Грустно и обидно, когда уходят такие люди...
    /Искра. Лондонъ. Россійская Соціал-Демократическая рабочая партія. № 22. Іюль 1902. С. 8./


                                                              LUDWIK JANOWICZ
    odebrał sobie życie 16 maja na zesłaniu w Jakutsku. Aresztowany w 1884 r., przyczem stawiał zbrojny opór, oskarżony został o należenie do partji „Proletarjat” i w procesie z r. 1886 osadzony na 16 lat katorgi. Odtąd siedział w twierdzy Szliselburgskiej do r. 1896, kiedy manifest skrócił mu termin kary na jedną trzecią, wskutek czego wypuszczono go z twierdzy i zesłano na Sybir. O ostatnich chwilach swych pisał w liście pożegnalnym do towarzyszów m. i., jak następuje: „Osiemnaście lat więzienia i wygnania rozszarpały moje nerwy. Jestem znużony i czuję ogromną potrzebę odpocząć; ale jedynym środkiem odpoczynku jest dla mnie śmieć. Zapytacie się niezawodnie, dlaczego teraz właśnie postanowiłem skończyć z sobą. Trudno mi dać jasną dla wszystkich odpowiedź na to pytanie. W duszy walczą różne uczucia — bardzo silne i określone i zarazem ścierające sic ze sobą. Siły moje duchowe tak osłabły, że konieczność natężenia woli i roztrzygnięcia dręczących mnie zagadnień była ostatnią kroplą, która przyspieszyła koniec... (Dalej idzie ustęp charakteru osobistego, który towarzysze jakutscy prosili opuścić. D.). Przed śmiercią rozmyślałem o wysłaniu do S. jednego z najwierniejszych jego sług, jednakże postanowiłem nie robić tego. Prawda, że M. łajdak, ale takich niegodziwców pełno wszędzie. Fakty terorystyczne powinny mieć swoją rację bytu. Powinny one być odpowiedzią na oburzające gwałty ze strony administracji, a nie być popełniane dlatego tylko, że zdarzyła się sposobność sprzątnąć łajdaka Osobiście przecież złego mu nie życzę. No, żegnajcie, towarzysze. Z całej duszy życzy Wam ujrzęć czerwony sztandar — powiewającym nad Pałacem Zimowym. Jakutsk, 16 maja 1902 r.“.
    Wieczna pamięć wiernemu towarzyszowi, szlachetnemu męczennikowi!
    D.
    /Przegląd Socjaldemokratyczny. Organ Partji Socjaldemokratycznej Królestwa Polskiego i Litwy. Nr. 3. Lipiec. Zürich. 1902. S. 39-40./




                                                                LUDWIK JANOWICZ
    Smutna nad wyraz wieść nadeszła z Jakucka. Jeszcze jedna ofiara przemocy carskiej, wyczerpana cierpieniami kilkunastoletniego więzienia i zesłania, opuściła nas na zawsze. Towarzysz Ludwik Janowicz, jeden z najczynniejszych członków b. partyi „Proletataryat”, zakończył życie samobójstwem dnia 30-go maja, zostawiając list, w którym mówi: „Zabija mię rząd rosyjski — niech więc nań spadnie odpowiedzialność za moją śmierć, tak samo jak za zgubę nieskończonego szeregu innych moich towarzyszy”.
    L. Janowicz pochodził z zamożnej rodziny obywatelskiej, osiadłej dawno w Szawelskiem na Litwie. Urodził się w 1858 roku. Do gimnazyum uczęszczał w Szawlach, następnie przeniósł się do szkoły realnej w Wilnie, skąd w roku 1879 udał się do Moskwy, gdzie wstąpił do Piotrowsko-Razumowskiej akademii agronomicznej.
    W Moskwie brał czynny udział w życiu studenckiem i zbliżył się z rewolucjonistami rosyjskimi.
    W r. 1881 wyjechał zagranicę, był na kongresie międzynarodowym w Chur, potem w Paryżu, po powrocie zaś do kraju przeszedł na nielegalnego i odtąd poświęcił wszystkie swe siły i zdolności partyi „Proletaryat”. Zajmuje się organizowaniem robotników, agituje, układa odezwy, dostarcza party i środków materyalnych i t. d. Niestety, niezbyt długo mógł sit; poświęcać organizacji partyjnej, gdyż już w r. 1884 zostaje aresztowany.
    Dnia 30-go lipca w mleczarni Henneberga w Warszawie (na rogu Nowego Świata i Wareckiej) zeszli się trzej członkowie „Proletaryatu”: Dębski, Janowicz, i Sławiński. Agent tajnej policyi Lambert wszedł do mleczarni wraz z sekretarzem komisarza Oże w zamiarze aresztowania Stawińskiego i jego towarzyszy. Gdy Lambert oznajmił im, że są aresztowani. Janowicz wydobył rewolwer, ale Lambert, natychmiast go pochwycił za ręce. Widząc to, jeden z towarzyszy złapał Lamberta za szyję, chcąc go odciągnąć. Otrzymawszy jednak uderzenie pałasza kapitana Oże, zmuszony był cofnąć się, tembardzie, że w tej chwili rozległy się strzały i Lambert padł na ziemię. Wówczas Dębski i Sławiński, obaliwszy Oże, zbiegli do ogrodu. Oże rzucił się za nimi, ale, nie chcąc się narażać na, kulę rewolwerowe powrócił. Tymczasem Janowicz borykał się z Lambertem, którego zranił dwa razy w brzuch. Lambert wytrącił mu z ręki rewolwer i wówczas Janowicz usiłował zbiedz. Niestety, został jednak przytrzymany z pomocą połicyantów, którzy nadbiegli na odgłos strzałów.
    Przy Janowiczu znaleziono przeszło 700 rs., rewolwer, sztylet, kilka egzemplarzy „Proletaryatu”, notatki i korespondencyę. Gdy go prowadzono do cyrkułu wznosił okrzyki na cześć „Proletaryatu”.
    Nastąpiły długie miesiące męczącego pobytu w cytadeli wraz z innymi towarzyszami, pociąganymi do odpowiedzialności w sprawie należenia do „Proletaryatu”. Warunki, w jakich znajdowali się nasi więźniowie, były nadzwyczaj ciężkie, to też cały szereg więźniów cierpiał na chwilowy rozstrój psychiczny. Przez jakiś czas ofiarą tego ostatniego był i Janowicz.
    Nareszcie rozpoczął się proces „Proletaryatu”, zakończony strasznymi wyrokami śmierci lub długoletniej katorgi. Janowicz, którego oskarżano o całkiem fantastyczne zbrodnie (jak np. o przygotowanie zamachu na Jankulia i Siekierzyńskiego), został skazany na 16 lat katorgi...
    W końcu lutego 1886 był już wraz z Waryńskim w Trubeckim Bastyonie fortecy Piotra i Pawła w Petersburgu, skąd 15-go marca przeniesiono go do Szlisselburga.
    W tej strasznej bastylii carskiej przesiedział z górą lat 10. Dopiero na zasadzie, manifestu z r. 1896 skrócono mu termin katorgi o trzecią część. Na początku grudnia 1896 r. wywieziono go do Syberyi Wschodniej i sadzono w Średnim Kołymsku.
    Dziesięć lat pobytu ur Szlisselburgu nie złamało Janowicza. Odzyskawszy możność komunikowania się z towarzyszami, pragnął nawiązać nić brutalnie przerwanej działalności i bodaj piórem służyć w dalszym ciągu sprawie socyalizmu polskiego. Już w lutym 1898 r. „Przedświt” drukuje pierwszy jego artykuł o Szlisselburgu. Po tym poszły inne: „Ludwik Kobylański i Ludwik Waryński” (1898. XII); „Wspomnienia”, dotyczące ostatnich chwil skazanych na śmierć, proletaryatczyków (1899. I.); „Ze wspomnień Szlisselburczyka” (1901, I, II) W rękopisie pozostawił obszerną pracę, stanowiącą uzasadnienie ekonomiczne dążenia do niepodległości Polski. Do przekonania o konieczności wysunięcia tego postulatu w naszym programie Janowicz przyszedł samodzielnie podczas pobytu w Szlisselburgu.
    Śmierć Ludwika była dla nas wszystkich niespodzianką. Jeszcze w Nr 5 „Przedświtu” drukowaliśmy jego korespondencję, pisaną w styczniu, a wszystkie wiadomości, jakie od czasu do czasu otrzymywaliśmy od towarzyszy niedoli Janowicza, brzmiały w ten sposób, ze nie wątpiliśmy, iż jeszcze kiedyś powitamy Ludwika w naszem gronie.
    Niestety, stało się inaczej. Zdenerwowanie i zmęczenie wyczerpało ostatecznie siły tego żelaznego człowieka. Przywieziony ze Średniego Kolymska do Jakucka jako świadek w sprawie Jerginą, zastrzelił się. Pochowano go na cmentarzu Nikolskim, a wśród wieńców, jakie złożyli towarzysze na grobie męczennika, był i polski wieniec od P.P.S. [* Ograniczając się na razie tą krótką notatką, mamy nadzieję zamieścić wkrótce obszerniejsze wspomnienie o Janowiczu, napisane przez jednego z jego współtowarzyszy z „Proletaryatu“.].
    /Przedświt. Miesięcznik polityczno-społeczny. Organ Polskiej Partyi Socyalistycznej. Nr 7. Lipiec. Kraków. 1902. S. 241-243./


                                               PAMIĘCI ZMARŁYCH TOWARZYSZÓW
    Z Jakucka dochodzi nas żałobna wiadomość o samobójstwie Ludwika Janowicza, jednego z najwybitniejszych działaczów b. Proletaryatu, później (już na Syberyi) członka P.P.S. W listach, pisanych przed śmiercią, podaje jako przyczyną samobójstwu rozstrój nerwowy i zmęczenie, wywołane 18-u latami cytadeli, Szlisselburga i zsyłki. W liście do policyi pisze: „zamordował mnie rząd rosyjski. Niech na niego spadnie odpowiedzialność za moją śmierć, tak samo jak za zgubę tylu moich towarzyszów!”
    Cześć pamięci bojowników! Przekleństwo i walka na śmierć i życie mordercom naszych druhów!
    /Robotnik. Organ Polskiej Partyi Socyalistycznej. Warszawa. Nr. 46. 5 Sierpnia 1902. S. 12./



                                                                 LUDWIK JAKOWICZ
    należał do najwybitniejszych działaczy socyalistycznych w Polsce. Wyróżniał się wielkiem poświęceniem, rozległem wykształceniem i kryształowym charakterem.
    Pochodził z Litwy. Z ruchem socyalistycznym zetknął się wcześnie, bo już w początku lat ośmdziesiątych, lecz dopiero w roku 1883 rozpoczął systematyczną działalność w szeregach starego „Proletaryatu“ w Warszawie.
    W roku 1884 został aresztowany w biały dzień w mleczarni Henneberga. Zanim go zdołano ująć stawił zbrojny opór. Oddany pod sąd wojenny, skazany został w wielkim procesie „Proletaryatu“ na 16 lat ciężkich robót. Rząd wyznaczył mu wraz z Waryńskim Szlisselburg na miejsce pobytu w więzieniu. W twierdzy tej przebył mężnie najgorsze czasy, kiedy położenie więźniów było najcięższe.
    Czas spędzony w zamknięciu użył, jak mógł najlepiej: na kształcenie swego umysłu. Odkąd więźniom pozwolono mieć książki, oddał się z zapałem nauce. Historya, nauki społeczne, a przedewszystkiem statystyka pochłaniały go całkowicie.
    W roku 1896 skutkiem manifestu wypuszczono go ze Szlisselburga i wysłano na daleką północ do Kołymska okręgu jakuckiego.
    Janowicz nie nabył w więzieniu żadnej groźnej choroby, ale opuszczając je był bardzo zdenerwowany. Wyszedł więc stosunkowo obronną ręką z jamy szlisselburgskiej.
    Janowicz nie rozczarował się w więzieniu ani na wygnaniu, pozostał wierny swoim ideałom. Do końca życia został socyalistą, nie przestał też uważać teroru za najskuteczniejszą broń w walce z absolutystycznym rządem rosyjskim. Zawsze, i w ostatnich сhwilach życia żywił sympatyę do ruchu socyajistycznego w Rosyi, co przebija się nawet w jednym z listów, pisanych przed samą śmiercią.
    W okresie swej działalności w kraju oddał wszystkie swe środki partyi, a posiadał znaczny majątek. Przyjechąwszy na Syberyę usiłował, o ile tylko szczuple fundusze mu na to pozwalały, pomagać potrzebującym towarzyszom.
    Dnia 16-go maja w Jakucku, dokąd przyjechał w charakterze świadka w sprawie Jergina, zastrzelił się.
    W pozostawionym liście prosi kolegów, aby nie łamali sobie głowy nad powodami jego samobójstwa, gdyż nie odgadną ich napewno.
    Stosując się do jego życzenia nie będziemy robić żadnych przypuszczeń.
    Jak pisze w jednym liście przedśmiertnym, Janowicz myślał o zabiciu pewnego urzędnika (prawdopodobnie gubernatora jakuckiego), nie uczynił tego jednak, gdyż zdaniem jego takich łajdaków jest wielu, i nie należy usuwać рiеrwszego lepszego dlatego tylko, że trafia się sposobność po temu. Prawdopodobnie chodziło Janowiczowi o to, że usuwać należy przedewszystkiem inicyatorów gwałtów rządowych jak ministrów i innych.
    Śmierć Janowicza jest wielką stratą dla naszego ruchu; człowiek tej miary co on, znalazłszy się na wolności, służyłby niezawodnie sprawie w ten, łub inny sposób.
    Cześć pamięci szlachetnego człowieka i rewołucyonisty z grona bohaterów!
     /Proletaryat. Organ Polskiej Partyi Socyalistycznej „Proletaryat”. № 9. Lwów. 1902. S. 39-40./


                                                                             Z KRAJU
    Warszawa.
    ...Obecnie policja bardzo często praktykuje rewizje i areszta w biały dzień, w mieszkaniu i na ulicy, nie krępując się żadnymi względami. W nocy bronić się trudno, bo aresztują nas z osobna, towarzysze nasi śpią, bramy zamknięte, fabryki puste, robotnicy rozproszeni. Lecz w dzień — to inna sprawa: bronić się możemy, wszyscy wówczas czuwamy, jesteśmy skupieni w warsztatach i fabrykach, zaraz zwołać wielu, robotników możemy i masowym, wspólnym wystąpieniem uwolnić aresztowanych z rąk szpicli i policji. W razach zaś ucieczki aresztowanego, policja zwykle używa fortelu: „trzymaj złodzieja” krzyczy, lecz naszym obowiązkiem jest, w jakikolwiek sposób zatrzymać policję i zbiegom dać ujść. Bywały u nas przecie podobne wypadki: gdy udawało się wyrwać towarzyszom naszym szczęśliwie z rąk policji, obywatele warszawscy sami ich przytrzymali i oddali w ręce policji. Np. nieodżałowanej pamięci tow. Ludwik Janowicz, stary „Proletarjatczyk“ w ten sposób był pojmany, osądzony i osadzony w fortecy szliselburskiej; a niedawno, w r. 1900, Feliksa Dzierżyńskiego przytrzymał też na ulicy jakiś obywatel warszawski, gdy mu się udało wyrwać z rąk policji.
    /Czerwony Sztandar. Organ Socjaldemokracji Królestwa Polskiego i Litwy. Zürich. Nr. 1. Listopad. 1902. S. 11./



                                                                 LUŹNE NOTATKI
    Współtowarzysze i czciciele nieodżałowanej pamięci Ludwika Janowicza postanowili wystawić pomnik ofierze brutalnej przemocy caratu na cmentarzu w Jakucku. Przyłączając się do tej inicyatywy, chętnie pośredniczymy w zbieraniu składek na ten cel, do czego gorąco wzywamy wszystkich naszych przyjaciół. Pieniądze należy nadsyłać pod adresem: J. Kaniowski, 67, Colworth Rd. Leytonstone, London N. E. England.
    /Przedświt. Miesięcznik polityczno-społeczny. Organ Polskiej Partyi Socyalistycznej. Nr 1. Styczeń. Kraków. 1904. S. 47./


                                                          Л. Ф. ЯНОВИЧ В ССЫЛКЕ
    Я познакомился с Людвигом Фомичем Яновичем уже после того, как он отбыл свой ужасный срок в Шлиссельбургской крепости. Я прожил с ним около 5 лет в тяжелой ссылке за полярным кругом и имел, таким образом, возможность постоянно сравнивать этого закаленного терпеньем и страданьем человека с целыми поколениями молодых, энергичных товарищей. Среди них было много людей во всяком случае незаурядных, и все-таки Янович производил впечатление человека, стоящего выше колонии ссыльных. Это бросалось в глаза не только мне одному. Большинство ссыльных, если не все, смотрели на него, как на натуру исключительную, и это чувствовалось на каждом шагу в отношениях колонии к товарищу из Шлиссельбурга.
    Помню: был чудный апрельский день, когда Янович и Суровцев приехали к нам в Колымск, измученные тяжелой дорогой. Солнце почти не закатывалось и беспощадно сгоняло снег. Огромные сугробы делались под его лучами ажурными, легкими, насыщенными водой. Повсюду струились вешние воды, воздух дышал теплом; чувствовалось, что бесконечная зима, убивавшая нас своим холодом, а еще больше утомительным однообразием, побеждена весною. Я жил тогда в просторной, мрачной юрте. В ней было только три небольших окна, затянутых полотном. Стекол у меня не было, а толстые льдины, заменявшие зимою стекла, теперь слишком быстро таяли. «Полотняные стекла» задерживали свет, в юрте было темно и неуютно, но я почти и не жил в ней, проводя весь день на дворе. Работы было много: нужно было пилить и колоть дрова, таскать воду, чистить двор, проводить канавы для отвода целых потоков воды. После зимнего безделья приятно было повозиться на дворе, и я с удовольствием занимался в этот день устройством «канализационной системы». Я был целиком поглощен этим занятием, когда ко мне подошел какой-то якут с приятным известием: «государственные едут!»
    Нужно пожить в таких местах, как Колымск или Верхоянск, чтобы понять, что означали для нас эти слова. «Государственные едут» — это едут люди, которые помогут вам хоть на время завязать одну, другую нить с внешним миром, — сообщат вам подробно, что делается, т. е. что делалось 2-3 месяца назад на белом свете; наконец, внесут хоть на время некоторое оживление в вашу среду, достаточно утомленную встречами, разговорами, столкновениями с одними и теми же, вечно одними и теми же людьми. Правда, жизнь в Колымске значительно облегчалась тем обстоятельством, что в силу чисто случайных условий в колонии ссыльных почти никогда не возникало серьезных столкновений, которые могли бы заставить нас разделиться на два лагеря. В этом отношении колымчанам очень повезло. И все-таки постоянное общение с незначительным числом товарищей утомляло всех. Каждый из нас быстро знакомился с привычками, взглядами, приемами в спорах, вообще с индивидуальными особенностями колонистов, и тогда само общение в значительной степени утрачивало интерес, а иногда и попросту раздражало.
    В таких случаях прибытие нового члена вносило сильное оживление в нашу среду, особенно, если новичок оказывался «интересным» человеком. Именно к такой категории принадлежал и Янович, сразу занявший в колонии видное место. Правда, он приехал не с воли и мог сообщить лишь то, что сам урывками слышал в пути от других товарищей. Но этот недостаток в значительной степени искупался тем обстоятельством, что Янович вместе с Суровцевым приехали из того таинственного места, относительно которого ходила масса всевозможных слухов, иногда неверных, но всегда полных трагических подробностей.
    Колония собралась у меня в юрте. Я наскоро затопил камелек, поставил чайники, приготовил рыбу. Это было все, чем мы могли встретить гостей.
    Разговоры не клеились: ждали людей с другого света, ждали вестей от родных и друзей, так как товарищи обыкновенно привозили с собою письма из Якутска. Все волновались, было не до разговоров.
    Наконец, к юрте подъехали две-три нарты. Янович и Суровцев быстро слезли с них. Начались знакомства.
    Помню — меня сразу поразила резкая разница между обоими «новичками». Янович, выше среднего роста, худой с измученным лицом и впалой грудью производил впечатление человека, только что перенесшего тяжелую болезнь. Он был бледен, казался очень утомленным, глаза смотрели сквозь очки как-то грустно и устало. Суровцев поразил всех своею бодростью, свежестью, юношескими движениями своего громадного тела.
    — Не беспокойтесь, не беспокойтесь! Я все сам сделаю! — проговорил он, еще не успев раздеться.
    С этими словами он вытащил из походной сумки котелок, налил в него воды и бросил горсть рису.
    — Я, видите ли, не люблю, чтобы на меня работали.
    И действительно, для этого человека, как оказалось впоследствии, физический труд являлся целью жизни [* В настоящий момент Д. Я. Суровцев живет в Верхне-Колымске. Там он завел небольшое хозяйство, огород и пашою. Он решил посвятить пять лет своей жизни оригинальной задаче. По его мнению в течении этих пяти лет ему удастся убедить якутов в возможности и необходимости заниматься земледелием. Не выйдет из этого, конечно, ничего, но и Суровцев не так-то скоро откажется от того, что поставил себе целью.].
    Янович наскоро закусил и сейчас же подсел к столику, где лежали мои книги и тетради.
    — Вы занимаетесь, — проговорил он, просматривая мои заметки, — это хорошо. Я тоже намерен серьезно здесь поработать.
    — Вот посмотрите, — продолжал он, вытаскивая из чемодана целую груду тетрадей из серой, плохой бумаги, — это я приготовил себе для записывания цифр и фактов. Без этого буквально нельзя обойтись. А вот это мои шлиссельбургские заметки.
    Я сталъ перелистывать толстые тетради, сплошь исписанные мелким убористым почерком Людвига Фомича, и убедился сразу, что имею дело с человеком, серьезно интересующимся наукой и при том всесторонне образованным. Тут были бесконечные столбцы цифр, громадные выписки из всевозможных книг и учебников по химии, физике, минералогии, истории, рабочему вопросу еtс.
    Мы разговорились. Слабым голосом, не всегда находя сразу нужное слово и слегка заикаясь, Янович рассказал мне, как еще в детстве его внимание всегда привлекала география и история, как он любит эти науки и какое значение им придает. Но самой любимой отраслью знания была для него статистика. О ней он говорил с какою-то любовью в голосе и отдавал ей большую часть рабочего времени. Я думаю, что у Людвига Фомича были истинные задатки статистика-публициста, умеющего облекать сухой скелет статистических таблиц живою тканью и нервами жизни.
    Через несколько минут мы были уже в соседнем доме, где помещалась колымская «государственная» библиотека.
    На истории этой библиотеки стоит остановиться. Она составилась из книг, которые привозили с собою и получали с воли колымчане. Никто из уезжавших на родину книг обыкновенно не брал, и это превратилось в своего рода традицию, которая нарушалась лишь в исключительных случаях. Таким образом к 1896 году, когда я приехал в Колымск, колония располагала солидной библиотекой в 2,000 томов или около этого.
    В 1895 г. старых ссыльных было в Колымске немного, да и тем предстоял в недалеком будущем выезд. О новых товарищах не было ни слуху, ни духу. И вот, опасаясь за участь книг, которые были бы безусловно расхищены и истреблены местными обывателями, если бы библиотека осталась без присмотра, ссыльные решили заколотить книги в ящики и отправить их в Якутск в публичную библиотеку. Но правительство вовсе и не думало отменять ссылки в «места для жительства неудобные». Весною 1896 г. начали прибывать новые члены колонии, и библиотеку решено было оставить. Ее извлекли из амбара и снова разместили по полкам. Порядка, впрочем, установить нам сразу не удалось. Все мы охотно занимались чтением, но свободное время отдавали физическому труду или хождению в гости друг к другу. Охотников заняться библиотекой и поставить ее, как следует, не было. Янович взялся за это дело с большою готовностью и вскоре привел библиотеку в порядок. Затем он приобрел за 50 р. дом, состоявший из двух просторных, по колымскому масштабу, комнат с печью и камельком. Этот дом был подарен Яновичем колонии специально под библиотеку. По уставу в нем жил библиотекарь, ежегодно избиравшийся из среды ссыльных путем всеобщей, равной, прямой и тайной подачи голосов. Библиотека скоро стала центром колонии. Здесь собиралась публика, когда приходила почта; здесь же устраивались собрания, вечеринки и пр.
    Первым библиотекарем единогласно был избран Янович. При устройстве библиотеки он попробовал применить шлиссельбургскую систему и привлечь к работе всех товарищей.
    — У нас в Шлиссельбурге, — говорил он, — дело было поставлено так. Каждый должен был переплести или сшить определенное количество книг. Только благодаря такому правилу библиотека и содержалась в порядке.
    Попробовали применить эту систему и мы, но толку вышло мало. Два, три любителя поработали над библиотекой основательно, а остальные уклонились от работ под тем или иным предлогом. И это понятно. В Шлиссельбурге люди судорожно хватались за каждый повод к труду, лишь бы он носил хоть какую-нибудь тень целесообразности. В труде искали забвения. В Колымске дело обстояло иначе. Работы необходимой, неотложной всегда было достаточно и придумывать ее не приходилось.
    Устроив библиотеку, Янович немедленно принялся за свои научные работы. Тут он с первых же дней почувствовал, что Колымск в этом отношении очень напоминает Шлиссельбург. Ни первоисточников, ни необходимых пособий по специальным вопросам под рукой не было. Можно было, правда, их выписывать, но это требовало больших средств и долгих месяцев ожидания, покуда книги по выписке приходили. Приходилось волею-неволею пользоваться фактами и цифрами из вторых рук, и это доставляло Яновичу массу огорчений. Глубоко правдивый и искренний по натуре, он никак не мог примириться с теми пропусками и переделками в цитатах, которые так часто попадаются в нашей литературе. И нужно было видеть, с какою беспощадностью он относился к авторам, допускавшим такие неточности. Однажды, просматривая статью Дионео, помещенную в «Русскомъ Богатствѣ», Янович нашел серьезные ошибки в цифрах ввоза и вывоза товаров из Канады. С тех пор он отказался цитировать Дионео. — «Я не могу доверить автору, который относится с таким неуважением к читателю и рассчитывает на его легкомыслие».
    И все-таки путем долгой и упорной работы Яновичу удалось собрать материал и написать статью, помещенную под псевдонимом Л. Иллиничъ в «Научномъ Обозрѣніи». Статья эта, носящая название: «Очеркъ промышленнаго развитія Польши» и направленная против книги Розы Люксембург, отличается несомненными научными достоинствами. В следующих книжках «Научнаго Обозрѣнія» имя Иллинича уже было помещено в списке постоянных сотрудников журнала. В Колымске же Янович написал свои воспоминания о Шлиссельбурге, помещенные в польском социалистическом журнале: «Рrzedswit». Эти воспоминания переводятся в настоящее время на русский язык. Читатель найдет в них целый ряд художественных образов и характеристик, написанных с большою любовью к людям и обнаруживающих глубокую правдивость и чуткость автора.
    Мне часто приходилось заходить к Яновичу, и я почти всегда заставал его за какими-нибудь вычислениями, составлением различных картограмм или чтением. Трудоспособность его была просто удивительна при том слабом надорванном здоровье, с которым он вышел из Шлиссельбурга.
    Учащихся и занимающихся товарищей в Колымске всегда было много, но таких серьезных ученых, каким был Янович, я там почти не встречал. В этом отношении, как и во многих других, он резко выделялся среди товарищей, и все это признавали. В течении короткого времени Янович сделался для колони справочною статистическою энциклопедией.
    Как-то раз понадобились мне статистические данные о Галиции. Через несколько дней Л. Ф. представил мне тетрадку, полную всевозможных таблиц и выкладок по различным вопросам статистики этой страны. Или, например, завяжется разговор о русских финансах.
    — Русское правительство накануне банкротства — заявляет X, приводя общеизвестные факты из области финансового истощения России.
    Для Яновича такое заявление было равносильно вызову. На следующий день X получает тетрадь страниц в 15-20, в которой на основании самых детальных данных доказывается, что положение русского правительства далеко не так плохо, как это принято думать. В предисловии развивается мысль такого рода: «У нас почему-то считают необходимым недооценивать силы правительства. Вместо того, чтобы считаться с ним, как с серьезной силой, способною выдержать не одну бешенную атаку, мы приучаем себя и общество к той мысли, что это колосс на глиняных ногах, готовый рухнуть от легкого толчка. В результате слишком повышенные ожидания, несбывшиеся надежды, быстрые переходы от самого розового оптимизма к апатии и пессимизму. Успешная борьба возможна лишь в том случае, если силы противника строго взвешены; а для этою нужно постоянно анализировать их, а не утешать себя тем, что все равно мол финансы нашего противника истощены, и сам он на краю банкротства».
    Я нарочно привел эту выдержку из рукописи Яновича, чтобы показать, как сильна была в нем потребность брать действительность такою, как она есть. А между тем это трезвое научное отношение к самым жгучим вопросам общественной жизни не только не расхолаживало его, но наоборот придавало его постоянному революционному настроению особую прочность и цельность.
    По своим взглядам Л. Ф. примыкал к Польской Социалистической Партии. (Р.Р.S.). Он говорил мне, что в молодости национальный вопрос сравнительно мало привлекал его внимание. Однако индифферентное отношение русского общества к полякам и другим угнетенным нациям заставило его сильно задуматься еще в Шлиссельбурге над теми требованиями, которые выдвигает Р.Р.S. по вопросам об автономии, прав на самоопределение и пр. Таким образом, он принял эту часть программы Р.Р.S. не под чьим либо давлением, а пришел к ней совершенно самостоятельно.
    При выработке того или иного взгляда на действительность, Янович иногда впадал в ошибки, как и прочие товарищи; сидя в Колымске, не так легко ориентироваться в том, что происходит за тридевять земель. Впрочем, у Яновича, по крайней мере сначала, эти ошибки были следствием долголетнего тюремного заключения. Его несомненно преследовало то самое «расстройство координации», о котором говорит М. Ашенбреннер в своих воспоминаниях о Шлиссельбургской крепости [* «Былое», I, стр. 98.]. Так напр., новейшие данные о росте кооперативного движения на Западе так поразили Яновича, что он лишь после долгих и страстных споров отказался от слишком преувеличенной оценки этого течения.
    Заняв определенную позицию, Янович сдавал ее лишь после долгого, упорного боя. В этом отношении он был очень ценным и добросовестным противником. Среди нас было не мало любителей поспорить, но далеко не всегда эти любители обладали такими знаниями, которых было бы достаточно для поединка с Яновичем.
    Для Л. Ф. наука не была способом коротать время. Большинство из нас читало и занималось лишь в первые годы ссылки; затем этот интерес к знанию как-то незаметно исчезал, толстые книги и учебники оставались неразрезанными, читались только газеты и журналы, да и то не все. В теоретическом отношении люди отставали, старое забывалось и споры превращались в простое противопоставление старых, излюбленных точек зрения. Яновича этот процесс замирания мысли не коснулся. Он любил науку; как художник любит кисть и краски. Любя ее за то, что она дает высокое наслаждение в самом процессе мышления, он ценил ее в то же время, как одну из великих положительных сторон жизни и как основу для плодотворной революционной деятельности. Как истинный революционер, он хорошо понимал необходимость постоянного, точного наблюдения над жизнью. Колымская обстановка сильно стесняла его в этом отношении.
    — Если бы мне удалось бежать заграницу, — сказал он мне однажды после долгого разговора о значении статистики в настоящем и будущем, — я устроил бы в Париже или Лондоне Революционное Центральное статистическое бюро. Сюда стекались бы все данные о рабочем движении всего мира; каждый участник социалистического движения знал бы, что делают его братья во всех странах, и это дало бы сильный толчок развитию солидарности в рядах рабочей партии.
    Мысль о том, что время и силы пропадают в Колымске бесплодно для революционного дела, очень тяготила Яновича. Впрочем, это сознание тяготило не только одного его. У некоторых из нас с самого начала ссылки зародилась идея побега. Единственный способ, дававший хотя и слабые надежды, но все-таки надежды, — это был побег морем в лодке. Начали готовиться. Янович принял деятельное участие в подготовительных работах, хотя сам лично бежать с нами не думал. Он не рассчитывал на свои силы и боялся, заболев в пути, помешать другим. Впоследствии, когда это дело расстроилось, мы взялись за сплав казенного паузка с грузом из Среднего в Нижний Колымск. Это давало нам возможность заработать по нескольку десятков рублей на человека и в то же время поразмяться после бесконечной зимней спячки. Янович тоже вступил в артель.
    — Для меня это будет хорошей пробой, — говорил он: — если я вынесу эту работу, значит я смогу принять участие в побеге, если представится случай.
    Однако, эта проба оказалась далеко на из удачных. Янович работал изо всех сил, но организм его был подорван каторжным шлиссельбургским режимом. Тяжелый физический труд был Яновичу не под силу, и там, где мы отделывались сравнительно легко, Янович надрывался. Сплав паузка в Нижний Колымск с обратной дорогой продолжался целый месяц. Все время приходилось грести, идти бечевой, ночевать в палатке часто на сырых местах, питаться почти исключительно рыбой и сухарями.
    Молодежь после такой «прогулки» чувствовала себя превосходно, Янович возвратился после первого сплава измученным, усталым и сильно простуженным. Весьма вероятно, что работа при таких неблагоприятных условиях ускорила процесс туберкулеза легких, начавшийся у Л. Ф. без сомнения еще в тюрьме. Янович не обманывал себя насчет состояния своего здоровья.
    — Посмотрите, сказал он мне однажды, показывая порез на пальце, — у вас эта царапинка заживет через два, три дня, а у меня это целая история. Ведь мой организм истощен до крайности и не может энергично бороться за существование.
    В 1899 году весною застрелился в Колымске один из ссыльных, Григорий Гуковский, человек с громадным характером и несомненно талантливый. Он был арестован в Германии (в Аахене) и выдан русскому правительству. После пятилетнего пребывания в «Крестах», Гуковский был послан в Колымск под надзор полиции на 5 лет за отказ от присяги. Бедняге оставалось лишь несколько месяцев до конца срока. Смерть товарища произвела на всех ужасное впечатление. Это была первая смерть среди колымских ссыльных. Естественно, поднят был вопрос об устройстве кладбища для ссыльных. Янович настаивал на том, чтобы ограда была сделана попросторнее.
    — Кто знает, — говорил он загадочно, — ограничится ли дело одним Гуковским!
    На меня лично эти слова сильно подействовали. Казалось, Янович предрешал ими свою судьбу. Случай дал возможность ему выехать из Колымска раньше срока. На мой взгляд только благодаря этому случаю Янович похоронен в Якутске, а не в Колымске.
    Когда мы устраивали кладбище, Л. Ф. работал очень усердно. Во время работы он много рассказывал нам о жертвах Шлиссельбурга. Тяжелые это были минуты.
    Всякий, кто пробыл в ссылке долгое время, хорошо знает, как трудно бороться с ужасными, засасывающими условиями поднадзорного бытия. Недаром в правительственных циркулярах такие гиблыя места, как Верхоянск и Колымск, называются «местами для жительства неудобными», а административный персонал (исправник и помощник его) сменяется каждые три года [* Интересно, что несмотря на эго льготное условие и очень высокое жалованье, большинство из них все-таки кончает запоем, самоубийством и пр.].
    Сначала ссыльные стараются так или иначе предохранить себя от вынужденного безделья, но рано или поздно все эти попытки, обыкновенно, кончаются неудачей, и апатия вступает в свои права. Книги забрасываются, физический труд утрачивает свою привлекательность, перестаешь реагировать на многие нелепые стороны ссыльной жизни. Мысль работает в одном направлении: как бы убить время, как бы дотянуть до конца! Особенно тяжело себя чувствуешь зимою. Тянется она бесконечно, и буквально не знаешь, куда девать эту бесконечную уйму свободного времени. И вот начинается хождение в гости из дома в дом и исключительно к ссыльным. В течении вечера перебываешь у всех, переговоришь обо всем, и все-таки чувствуешь в себе какую-то странную пустоту, словно кто-то высосал из тебя все жизненные силы и оставил лишь дряблую, никому ненужную оболочку. Много ненормальностей развивалось среди ссыльных на почве этого морального недомоганья, много портилось недостаточно крепких и цельных натур.
    Янович, закаленный долголетним пребыванием в Шлиссельбурге, не поддавался и в ссылке. Упорному труду он посвящал все свое время; и часто, совершая обычный ежедневный обход товарищей, некоторые из нас нарочно не заходили к Л. Ф., чтобы не помешать ему. Эта удивительная для ссыльного трудоспособность безусловно помогала ему бороться с тем гнетущим чувством тоски и сознания своей ненужности, которым так сильно страдала и мучилась значительная часть ссыльных. Но даже и в том случае, когда это чувство охватывало Л. Ф., это трудно было заметить: выдавало его лишь особое, не поддающееся описанию, выражение лица.
    Одно из самых дорогих качеств, которое особенно ценится в тюрьме и ссылке, — это чувство «товарищества». Много нас было, и у каждого из нас это чувство было развито в большей или меньшей степени. Иногда просто инстинкт самосохранения изощрял в нас эту черту. Янович и в этом отношении стоял выше среднего уровня ссыльных.
    В средствах Л. Ф., в общем, не нуждался. Родные снабжали его платьем, книгами, деньгами. И все-таки хуже всех жил именно он. О том, куда уходили его средства, я узнавал лишь случайно от тех товарищей, которым Л. Ф. помогал. Как можно меньше для себя, как можно больше для других — было его постоянным правилом. Впрочем, он вообще мало заботился о себе. Об этом я мог бы рассказать целый ряд иногда просто забавных фактов; ограничусь первым, пришедшим в голову.
    Жили мы вместе с Яновичем в библиотеке. Был зимний, долгий, утомительно долгий вечер. Л. Ф. лежал на кровати, я сидел рядом за столиком. Оба углубились в чтение. Вдруг у Яновича вырывается изумленное восклицанье. — Ну, думаю, нашел какой-нибудь пикантный факт или изобличил статистика в лжи.
    — В чем дело, Людвиг Фомич?
    — А понимаете, я уже второй день чувствую, что у меня одна нога теплая, а другая словно без обуви. И знаете, чем это объясняется? — Янович улыбнулся своей милой улыбкой и загадочно замолчал. —Это объясняется очень просто, пояснил он, подымая одну ногу: на этом катанке нет совсем подошвы, и я совершенно не понимаю, как я до сих пор этого не заметил!
    Первое время Янович хоть немного следил за собою, поддерживал в комнате порядок, но потом это, очевидно, ему надоело. Остальные члены колонии все-таки старались обставить свою жизнь покомфортабельнее. Эта потребность в «комфорте» была вполне понятна и в значительной степени подсказывалась инстинктом самосохранения: надо было тренировать себя, нельзя было опускаться. Янович не считался с этим очень важным обстоятельством, и можно с уверенностью сказать, что здоровье его от того образа жизни, который он вел, далеко не выигрывало.
    Я не могу, к сожалению, по причинам от меня независящим, остановиться на ряде фактов, в которых товарищеские инстинкты Яновича проявились в самой возвышенной форме. Приходилось нам переживать в Колымске тяжелые минуты, когда жизнь товарищей ставилась на карту. В таких случаях Янович всегда проявлял ту повышенную готовность жертвовать собою, которая характеризует самые благородные революционные натуры.
    Л. Ф. всегда относился с уважением к чужому мнению, что не мешало ему быть самостоятельным в своих личных взглядах. Он очень часто выступал защитником товарищей, на которых нападали за тот или иной проступок. Если был хоть какой-нибудь повод оправдать обвиняемого или смягчить его вину, Янович решительно восставал против огульного и категорического обвинения. В ссылке люди вообще очень склонны контролировать друг друга. Этот контроль в значительной степени объясняется искусственной скученностью поднадзорных в одном и том же месте. Поведение товарищей слишком на виду у всех, чтобы можно было воздержаться от его оценки. С другой стороны у колонии создаются свои корпоративные интересы, соблюдение которых только и может обеспечить всем сравнительно сносное существование. Конечно, отсюда вовсе не следует, что при оценке поступков того или иного товарища, колония всегда бывала достаточно объективна. Оторванные от родины, лишенные возможности утилизировать свою энергию на поле широкой общественной деятельности, ссыльные поневоле отдают слишком много сил и времени мелочам колониальной жизни, придают последним слишком много значения. Иногда разногласия, возникающие по самым незначительным поводам и в нормальной жизни совершенно невозможные, разрастаются в серьезные конфликты, которые приводят к разделению колонии на лагери, «неговорениям» и пр. Соблюсти нейтралитет в таких случаях чрезвычайно трудно, и взаимный контроль из средства самосохранения, превращается в один из сильнейших факторов разложения колонии. Поведение Яновича в таких случаях поражало не только меня одного. Он всегда старался прежде всего сохранить полнейшую беспристрастность по отношению к провинившемуся товарищу, и если вина оказывалась, по его мнению, преувеличенной, он решительно отказывался следовать за общим настроением. Бывали случаи, когда при этом он сам впадал в ошибки, но я не помню ни одного случая, когда рано или поздно он сам не признавался в этом.
    Не только в Колымске, но и в других колониях к Яновичу относились всегда с глубоким уважением. И это чувство вызывалось не только тем, что Янович был мучеником революции; в гораздо большей степени оно просто отвечало тем высоким душевным его качествам, о которых я только что упомянул.
    Колымчан постоянно беспокоило, что Яновичу придется слишком долго пробыть в Колымске. Здоровье его таяло с каждым днем, силы убывали. Собственно говоря, у Яновича было много серьезных поводов для переезда в Якутск; но в Колымске вообще «просить» о переводе было не принято, да Л. Ф. никогда не согласился бы на смягчение своей участи, если бы такой традиции в Колымске и не существовало. Уехал Янович из Колымска совершенно случайно. Его вызвали свидетелем по делу товарища Ал. Ергина, которого судили (в 1902 г.) в Якутске за то, что он застрелил колымского заседателя Иванова. Дело это в свое время наделало в ссылке много шуму. Ергин отомстил за товарища Калашникова, жестоко избитого казаками и поселенцами по приказанию заседателя Иванова и при его деятельном участии. Калашников застрелился.
    На суде Янович выступил с речью, в которой пытался нарисовать тяжелые условия колымской ссылки и выяснить обстоятельства, при которых произошла эта драма. Но говорить он не мог, так как рыданья сдавили его горло. По словам одного из близких Яновичу людей «слезы этого сильного волей, закаленного несчастьями человека, всегда так владевшего собой, потрясли и глубоко взволновали всех присутствовавших в зале. Эти святые слезы сделали для подсудимого больше, чем все речи и показания других свидетелей».
    Здоровье Л. Ф. продолжало ухудшаться. Ему нужен был отдых, спокойная ровная жизнь, словом — все, чего нельзя было найти как раз в «местах, для жительства неудобных». А между тем власти начали настаивать на том, чтобы Янович отправился обратно в Колымск. После долгих настояний со стороны друзей Янович отправился к врачебному инспектору г-ну Вангродскому для освидетельствования. После осмотра «врач» заявил, что Янович может ехать. Этот же «врач» потом сообщил своим знакомым чиновникам, что «Янович долго не протянет».
    К этому времени наладился побег. Янович сначала согласился бежать, но потом, очевидно, передумал. Он плохо верил в свои силы и не хотел связывать своего спутника. Ряд внутренних осложнений, захвативших как раз в это время Якутскую колонию и глубоко потрясших Яновича, переполнил чашу. Янович застрелился возле ограды Никольского кладбища.
    А. И. Столбов
    /Былое. Журналъ посвященный исторіи освободительнаго движенія. № 12. Декабрь. Петербургъ. 1906. С. 85-96./


                                                           СМЕРТЬ Л. Ф. ЯНОВИЧА
    Предстоял суд над А. А. Ергиным, обвинявшимся в убийстве заседателя Иванова. Янович вызывался в качестве свидетеля, По последнему зимнему пути, в средине апреля, прибыл он из Средне-Колымска в Якутск. Весело играло весеннее солнце над обреченной смерти снеговой пустыней, весел и жизнерадостен был и Янович, вырвавшийся наконец в сравнительно большой город из колымских болот. Новые знакомства, встречи, бодрящие новости из России. Помню, шли мы с ним от Ергиной, говорили о последних новостях.
    — Неужели Сипягин не последует за Боголеповым? — высказал мысль Янович. Не прошли и двух кварталов, как навстречу попадается, кажется, Пекарский.
    — Слышали? — сообщает он: — только что получена агентская телеграмма о покушении на Сипягина...
    Яновичъ рассказывал о своих литературных работах, делился литературными планами. Но не в этих планах был центр его интересов. Его неудержимо тянул к себе простор широкой политической борьбы. Достаточно было немного узнать этого, на вид такого скромного, шлиссельбургского мученика, достаточно было вспомнить его прошлое, чтобы понять, что он сумеет без колебаний идти прямо к цели. Мысль о побеге сама собою являлось у всех товарищей.
    Въ это же время прибыл в Якутск Николай Николаевич Кудрин, когда то служивший на уральских золотых приисках. Тайга и степь — его родная стихия; предприимчивость степного волка; монета гнулась между его пальцами, точно кружок жести. Кудрин бежал из Балаганска сам, затем вывез из Олекминска Марию Моисеевну Розенберг, а теперь прискакал за 2700 верст из Иркутска, чтобы устроить побег Ергина.
    Ергин отказался, и сам собою устраивался побег Яновича.
    Кудрин заручился официальным правом производить разведки золота в Якутской области. За Леной, в селе Павловском, он начал делать приготовления к устройству экспедиции: заготовлял инструменты, палатки, съестные припасы, приторговывал вьючных лошадей. Предполагалось, что Янович отправится в экспедицию под видом рабочего-приискателя. Ждали только окончания суда над Ергиным и вскрытия Лены.
    Настал день суда. В свидетельской комнате ждали очереди Л. В. Ергина, Янович, Станислав Палинский (из Колымска), Александров и Браудо из Олекминска, и несколько полицейских. Сперва вызывали свидетелей обвинения, — исправника и казаков. Ожидание волновало, утомляло, но Янович ничем не обнаруживал своего возбуждения. Наконец, его вызвали. Не прошло, кажется, минуты, как в коридоре началась суматоха, и затем в свидетельскую, почти неся на руках, ввели рыдающего Яновича. Оказалось, что по входе в зал заседания с ним случился истерический припадок. Помнится, он объяснял, что картина суда слишком ярко напомнила ему другой суд, — знаменитый процесс Пролетариата в Варшаве, принесшей смертную казнь для четырех товарищей Яновича и Шлиссельбург для него самого.
    Припадок в сильнейшей мере отразился на дальнейшем настроении Яновича. Защищавший Ергина прис. повер. П. Н. Переверзев рассказывал, что Янович после суда говорил рыдая у него на квартире:
    — Я теперь никуда не годен: тряпка какая то!
    Он стал мрачен, задумчив. Кажется, все заметили перемену.
    Приехал в Якутск Михалевич, бывший политически ссыльный. Он исколесил всю область и мог считаться авторитетом. План пройти тайгой до Олекминско-Витимской золотопромышленной системы или даже прямо в Забайкалье Михалевич нашел совершенно неосуществимым по географическим и топографическим условиям. Не помню, был ли ознакомлен Михалевич, о чьем побеге шла речь. Во всяком случае отзыв такого бывалого человека не мог не повлиять на веру в успех предприятия.
    Наконец, в самом Якутске разразилась одна из тех ужасных ссылочных историй, которыми так богато прошлое нашей политической ссылки. Эта история тоже не могла не отразиться на нервах всех товарищей.
    Как видит читатель, получился ряд обстоятельств угнетавших Яновича. В виду припадка, бывшего на суде, и замеченной с тех пор перемены в настроении Яновича, стали высказываться опасения, но, к сожалению, без серьезной веры в их основательность... Между тем развязка приближалась. Со дня на день ждали приезда Кудрина из-за Лены.
    Накануне смерти Янович зашел ко мне. У нас были какие то копеечные счеты, — меня удивило, что он побеспокоился достать портмоне и расплатиться. Он любовался только что купленным браунингом, объяснял его устройство, — об этой покупке, в виду побега, давно состоялось решение.
    Утром в день смерти Янович обошел ближайших друзей, — Ергину, г-жу Абрамович и других, но ничем не выдал себя. По его уходе Ергина нашла у себя, кажется на окне, портмоне Яновича с деньгами, но объяснила дело простой рассеянностью. В три часа дня Янович должен был зайти к г-же Абрамович, в пять часов — придти на одно собрание. Пунктуальность Яновича была известна. Его отсутствие стало возбуждать большое беспокойство. Начались расспросы. Оказалось, что накануне Янович дал Теслеру запечатанный конверт со словами:
    — У вас его спросят, — тогда отдадите.
    Мы не решились вскрыть конверта и продолжали поиски. Вдруг мною овладела какая то страшная уверенность. Я бросился к Теслеру. В его квартире было собрание почти всей колонии.
    — Давайте пакет Яновича. Я беру вскрытие его на свою ответственность.
    Первое, что бросилось в глаза, было слова: «Копия. В Якутскую Городскую Полицию»... Не помню, как дочитал записку до конца, не помню впечатления на товарищей. Сейчас же организовались розыски: товарищи бросились в окрестности города по всем направлениям. Осматривали каждый куст, всякую ложбину. От охотников узнали, что еще днем полиция нашла возле кладбища труп неизвестного. В тот же вечер труп был перевезен в дом, где вместе с Яновичем жили Палинский, Приютов, Виленкин и Теслеръ...
    На одном из кладбищ города Якутска имеется длинный ряд крестов с именами покойников. Кресты ничем не выделяются. Только вместо слова «скончался» вы неизменно читаете сообщение о преждевременной смерти: застрелился, убит, утонул. Это — все могилы политических ссыльных, жертв безотрадного прозябания в нечеловеческих условиях жизни и отчасти — жертв первого Якутского протеста (1889 года). В другом месте, на еврейском кладбище, также целая колония бывших ссыльных. Что касается первого кладбища, то нужно прибавить, что со времени смерти Яновича ряд крестов непрерывно удлинялся, — скоро пришлось начать второй ряд [Было бы желательно получить из Якутска самое подробное описание обоих кладбищ с полным изложешем надписей, фотографические снимки и описание нынешнего состояния памятников. Дело в том, что в течение многих лет чьи то невидимые руки систематически ломали кресты, разбивали плиты, стирали надписи, делали взамен другие надписи, с целью оскорбить память покойников.].
    Янович застрелился из браунинга за оградой кладбища, как раз по первой линии крестов, с городской стороны. Там есть небольшая лощина, в которой еще на другой день можно было видеть много крови, спекшейся под лучами майского солнца. Высказывалось предположение, что Янович, как католик и как самоубийца, не надеялся быть похороненным внутри кладбища, что место самоубийства было выбрано им вместе с тем и как место могилы, — хотя и отдельно от товарищей, но на одной линии с ними, в общем ряду.
    Нечего говорить о том, какое потрясающее впечатленіе на всю колонию произвела смерть наиболее уважаемого товарища. Стоит только отметить неутешное горе Теслера, который не мог простить себе, что не вскрыл пакета тотчас по его получении.
    В пакете оказалось три письма. Первое — копия официального письма в полицию, второе — к товарищам, третье — к Ергиным. Последнее — самое длинное и наиболее ценное для характеристики Яновича вообще и его предсмертного настроения в частности; говорить о содержании этого письма я не считаю себя в праве.
    В заключение может быть читателю не безынтересно будет узнать, чем окончились похождения Кудрина. Приготовлениями к побегу воспользовался Палинский. Вместе с Кудриным он в конце мая углубился в тайгу. Хотя первоначальный план не был в точности приведен в исполнение, однако оба «приискателя» благополучно выбрались к жилым местам, и затем проследовали заграницу. Впоследствии Кудрин был арестован в России и сослан как раз в Якутскую область. За участие в романовском протесте он получил двенадцать лет каторги. Затем имя его мелькнуло в газетах в связи с известиями о забайкальских событиях в декабре 1905 г. Жив ли он теперь и где находится, — не знаю.
    М. Ольминский.
    /Былое. Журналъ посвященный исторіи освободительнаго движенія. № 12. Декабрь. Петербургъ. 1906. С. 97-100./


                                             ВОСПОМИНАНИЯ ИЗ ЖИЗНИ В ССЫЛКЕ
                                                    (Посвящаются памяти Л. Ф. Яновича)
                                                                                I.
    Свои воспоминания я посвящаю памяти одного из выдающихся борцов и мучеников русского революционного движения и лучшего человека, который встретился на моем жизненном пути. Я не претендую на то, чтобы дать полную характеристику личности Л. Ф. Яновича, — чтобы нарисовать во весь рост такую сложную, глубокую и несомненно крупную личность, какой был покойный Л. Ф., — нужна рука художника. Я лишь пишу воспоминания о том, что мне пришлось пережить и прочувствовать вместе с ним и описываю его так, как его образ выступил передо мной на фоне жизни в ссылке.
    Наше знакомство состоялось 22 февраля 1900 г. в Средне-Колымске. Яркий февральский день сменился густыми сумерками, когда наши нарты выехали из тощего лиственничного леска, окружающего «город», и перед нами открылся вид на унылый поселок. Крошечные избушки без крыш и без дворов были беспорядочно разбросаны на большом расстоянии одна от другой и казалось тонули в сугробах снега. Снаружи они были обморожены для тепла снегом с водой; их ледяные окна весело сияли, освещенные из внутри огнем топящихся камельков; над каждой трубой высоко взвивался столб искр. Это придавало обычно печальной картине веселый вид ледяных иллюминованных домиков. Вот он пресловутый Колымск, конечный пункт наших скитаний! Здесь нам предстояло прожить 7 лет. Я с жадным любопытством всматривалась в окружающие предметы, стараясь предугадать по ним, что за жизнь ожидает нас здесь. Вот мы и в «городе». Появление наших нарт на пустынных улицах, Колымска тотчас было замечено. По улицам забегали и засуетились какие-то фигуры и вскоре нас остановили два человека с интеллигентными европейскими физиономиями. Это были ссыльные Строжецкий и Калашников. Оказалось, что о нашем приезде давно уже знали в Колымске, нас поджидали и приготовили нам квартиру. После первых приветствий новые товарищи предложили нам следовать за ними к избе, занимаемой ссыльным Цыперовичем, где нас предполагали временно поместить. Квартира Ц. была типичным жилищем колымского ссыльного: изба в одну комнату, замороженная снаружи, со льдинами вместо стекол, с плоской крышей, она и внутри не отличалась большим благоустройством. Дверь, обитая коровьей шкурой, вела прямо с улицы в единственную комнату, служившую спальной, кабинетом и кухней. Всю стену против входной двери занимал большой стол, на котором в порядке были сложены книги и тетради; на стене полка с книгами, в углу кровать сколоченная из досок, скамейка у стола, один - два табурета — вот и вся обстановка. В углу избы близ входной двери ярко пылал большой камелек. Не успели мы раздеться и познакомиться с хозяином квартиры, как изба наполнилась ссыльными, которые торопливо сбегались со всех концов Колымска, спеша скорее познакомиться с новыми товарищами, узнать от них, что делается на свете, получить письма и свежие газеты. Только тот, кто живал в далекой ссылке, знает каким крупным событием в жизни колонии ссыльных является приезд новых товарищей, сколько бывает связано с ним надежд, ожиданий, сколько подчас разочарований и огорчений, только тот поймет, почему с таким волнением ссыльные ждут приезда новых людей. Мы стали знакомиться с колымчанами. Пошли расспросы о жизни на воле, об общих знакомых, о деле по которому попали в ссылку, хотелось, наконец, знать, кто какого толка и к какой принадлежит организации.
    «А вот и Янович!», сказал кто-то. Я быстро обернулась к двери. Мне уже раньше в Якутске пришлось слышать о Людвиге Фомиче, как о человеке выдающемся и его личность возбуждала во мне большой интерес. В дверь вошел человек выше среднего роста, худощавый в коротком романовском полушубке, шапке с наушниками и высоких валенных сапогах. Когда он снял шапку и шарф, я увидела бледное нежное лицо, обрамленное темной бородой с карими большими глазами необыкновенно печальными и добрыми. Лицо это поражало каждого, кто видел его хоть раз: оно было прекрасно своей полной одухотворенностью, печать трагизма лежала на нем. «А мы давненько уж вас поджидаем», сказал он, знакомясь с нами. Голос у него был нежный мягкого тембра, говорил он несколько застенчиво с легким заиканием, которое становилось заметным только тогда, когда Л. Ф. бывал чем-нибудь взволнован. Его манеры были благородны, в них сказывался человек, получивший хорошее воспитание, а в мягком деликатном обращении с людьми сквозило много сердечной доброты. Нам пришлось повторить ему то немногое, что мы уже рассказывали другим товарищам. С первых же слов в нем чувствовалась высокая степень духовной культурности, дальнейшая беседа обнаруживала серьезный, глубокий ум и обширные познания. В этот первый вечер знакомства мы недолго виделись с Л. Ф. Я так утомилась от бесконечной езды по холоду, что нуждалась в немедленном отдыхе, а потому товарищи поспешили оставить нас одних, но первое же впечатление от личности Яновича и у меня и у мужа было необыкновенно сильное и хорошее. Наши сердца открылись навстречу ему, почва для дружбы была подготовлена, и, действительно, впоследствии между нами установились самые теплые, дружеские отношения.
    На следующий день я с мужем навестили Л. Ф. в его квартире. Он в то время заведовал библиотекой колонии и жил в доме, отведенном под нее. Библиотека состояла приблизительно из 2000 томов и была составлена новой ссылкой частью из книг, оставшихся от прежних ссыльных (80-х и начала 90-х годов), частью из новых книг, привезенных новым поколением. Вместе с некоторыми другими товарищами Людвиг Фомич употребил много времени и усилий, чтобы привести в порядок разрозненные и разбросанные в разных местах книги, подобрать их, по отделам, переплести растрепанные экземпляры и составить каталоги. Когда все это было закончено, он приобрел дом и подарил его колонии под библиотеку. С тех пор выборный библиотекарь имел право на даровое помещение при библиотеке. Колымская библиотека помещалась в довольно просторной, с очень низким потолком избе, которая была перегорожена на две комнаты — переднюю с камельком, предназначенную для квартиры библиотекаря, заднюю — библиотеку. Эта последняя была почти сплошь заставлена полками с книгами, стоявшими вдоль стен и среди комнаты, и перегоражившими ее на два узкие коридорчика В передней комнате с камельком, которую занимал Л. Ф., прежде всего бросался в глаза большой стол, заваленный множеством книг на разных языках преимущественно экономического содержания, тетрадями, отдельными листками, картограммами, таблицами и проч. рукописным материалом. На столе, казалось, царил полный хаос, в котором нет возможности разобраться но это только казалось постороннему наблюдателю: на самом деле беспорядок был чисто внешний, за ним скрывалась система. Сам Л. Ф. прекрасно ориентировался в этом хаосе и моментально находил необходимую ему тетрадь с выписками или таблицу. Беспорядок царил не только на столе, но и во всей комнате — видно было, что ее редко убирают и мало заботятся о самом примитивном благоустройстве и комфорте. Обстановка и весь вид были настолько убоги, что выделялись этим даже на общем фоне убожества колымской жизни.
    Я спросила Людвига Фомича, чем он занимается и узнала, что любимые его науки — история, география и статистика. «Статистика — моя слабость, — сказал он, застенчиво улыбнувшись. Тут же он показал нам свои тетради, исписанные мелким четким почерком. Они были заполнены множеством выписок из разных книг и журнальных статей по экономическим вопросам, истории, государствоведению и проч. Мелкие изящные цифры покрывали целые страницы. Это были данные о развитии промышленности, сельского хозяйства и торговли, о народном образовании, росте народонаселения, политических партиях в Зап. Европе, их росте и соотношении сил в каждой. Мне этот материал показался сухим, но для Л. Ф. эти факты и цифры не были мертвы, для него они свешались одной руководящей идеей — идеей борьбы за социалистический строй, они рисовали ему положение каждой страны в настоящем и открывали ему перспективы ее исторического развития в будущем; по ним он всегда мог учесть соотношение сил армии трудящихся и их угнетателей. Глубоко преданный делу социализма, он старательно собирал материал, касающийся социалистического движения всех стран мира; этот материал он обрабатывал с особенной любовью и тщательностью. В каждый данный момент от него можно было получить самые точные и подробные сведения о росте и развитии социалистического движения в любой стране.
    После нескольких дней отдыха мы стали устраиваться и приспосабливаться к новой жизни. Людвиг Фомич, утомленный продолжительным библиотекарством, сдал свои обязанности моему мужу и мы поселились в библиотеке, которую он покинул, перебравшись временно к Ц. Мы вступали в новую жизнь. Эта жизнь была мало привлекательна. Мы были оторваны от всего, чем жили раньше, что составляло смысл и давало содержание нашей жизни. Нам предстояло существование без цели, без живого дела и впечатлений, в условиях примитивного хозяйства. Единственной связью с далеким живым миром являлась для нас почта. В наше время почта приходила 8-9 раз в году; она приносила груду газет и журналов, выписываемых колонией, а некоторым счастливцам и письма. С каким страстным нетерпением ждали мы каждый раз ее прихода, как волновались, доходя почти до галлюцинаций, и какое горькое разочарование и уныние испытывали всякий раз те, кому пришедшая почта не приносила ничего с далекой родины, никакой весточки о дорогих людях, о дорогом деле! Случалось, что после долгих месяцев напрасных ожиданий, приходило, наконец, письмо, но оно приносило такие вести, что было бы лучше не получать его совсем. Так нам предстояло прожить долгие годы и если мы легко и бодро вступили в эту жизнь, не обещавшую нам ничего хорошего, то этим мы в значительной степени были обязаны дружескому участию, с каким нас встретили наши новые товарищи в Колымске. Мы все жили тесным дружным кружком, взаимно поддерживая и помогая друг другу; каждый из нас в отдельности был слаб и беспомощен в этих условиях существования, а потому простой инстинкт самосохранения требовал от нас сплоченности. Мы представляли собою замкнутую корпорацию, нашим лозунгом было — все за одного, один за всех! У нас выработались и сложились свои традиции, — традиции колымской ссылки; одной из этих традиций, которой мы особенно дорожили, было — не просить никогда пощады у врага, никогда не обращаться к администрации с просьбами об улучшении своего положения. Вся наша небольшая (17-18 человек) колония вела трудовую жизнь; всем приходилось исполнять разные хозяйственные работы, но помимо того большинству был необходим заработок. Единственная отрасль интеллигентного труда, находившая себе применение в Колымске, была медицина. Обучать детей в то время нам было строжайше запрещено, а другие знания совершенно не к чему было применить; поэтому товарищи, знавшие ремесла, находились в лучшем положении по сравнению с незнающими и неимущими. Трое ссыльных с медицинским образованием занимали должности при местной больнице — врача, фельдшерицы и акушерки; остальные работали в качестве плотников, печников, рыболовов. Нам с мужем тоже необходим был заработок, но так как муж не знал никакого ремесла, то ему пришлось заняться несложной, но довольно тяжелой работой — месить из глины кирпичи и из них складывать печи и камельки по заказу местных обывателей. Мне не оставалось ничего другого, как усерднее заняться домашним хозяйством. Все наше время было заполнено трудом, от физического труда мы переходили к умственному. Все свободные часы посвящались чтению по тем вопросам, в которых чувствовались наибольшие пробелы, изучению языков, взаимному обучению. Те из нас, которые не нуждались в заработке, могли все свое время отдавать самообразованию и литературным работам. Вообще, можно сказать, что отличительными чертами колымской колонии того времени были трудовой тон жизни и высокий уровень умственных интересов. В обычное время мы учились; когда же приходила почта, мы с жадностью набрасывались на газеты и журналы, вышедшие три иногда и 5 месяцев тому назад, мы переживали и волновались событиями, которые уже давно были пережиты и сделались достоянием прошлого во всех цивилизованных местах. Так переживали мы англо-бурскую войну, за развертывающимися событиями которой следили с неослабным интересом. Идейные течения социализма, главным образом «бернштейнианство», волновали умы колымской ссылки. Не мало копий было поломано сторонниками и противниками этого течения в словесных турнирах. Конгрессы Зап.-Европейских социалистических партий составляли целую эпоху в нашей жизни. С каким интересом за ними следили в Колымске, сколько споров вызывала та или иная резолюция! Все это давало пищу нашим умам, отвлекало от неприглядной действительности и являлось для нас некоторым суррогатом жизни в этом краю. Некоторые из наших товарищей серьезно занимались изучением того или иного вопроса, поскольку это было возможно в условиях колымской жизни, но больше всех работал на поприще умственного труда Людвиг Фомич. Научные занятия заполняли все его время — они были целью его жизни в ссылке; его работы велись в системе, по определенному плану, с определенной целью и были вполне серьезными научными трудами. Нет сомнения, что его обширные знания, его громадная трудоспособность, гибли бесплодно в глухом краю. Но даже там за 10000 верст от культурных центров, в далеком, гиблом Колымске, являющемся пределом убожества человеческого существования, он работал неустанно, собирая откуда только возможно материал, и сумел дать весьма серьезное исследование по истории развития польской промышленности. Эта статья, написанная в ответ на книгу известной польской социал-демократки Р. Люксембург, опровергает целым рядом исторических документов и статистических данных распространенное мнение, защищаемое польской писательницей, по которому развитие и процветание польской промышленности создалось исключительно благодаря покровительственной системе русского правительства; без покровительства русского двуглавого орла и без русских рынков промышленность Польши должна была бы заглохнуть; а так как с развитием промышленности тесно связано благосостояние и духовный рост пролетариата, то судьбы польского пролетариата и социалистического движения в Польше, по мнению Р. Люксембург, всецело зависят от совместного существования Польши и России. Первые три главы этой статьи, написанной первоначально по-польски, были напечатаны в «Научномъ Обозрѣніи» за 1902 г. под заглавием «Очеркъ развитія польской промышленности», за подписью Я. Иллинич. Эта статья сразу была замечена и оценена в экономической литературе, как серьезный труд; на нее стали ссылаться. Редакция предложила Л. Ф. постоянное сотрудничество в своем журнале, но это предложение было получено уже после его смерти. Кроме этой научной статьи Л. Ф. написал в Колымске целый ряд прекрасных воспоминаний — о Шлиссельбургской крепости, о казни над пролетариатцами, автобиографические очерки. Все это, написанное на польском языке, было напечатано в одном из партийных органов Польской Социалистической Партии (Р.Р.S), к которой он примыкал по воззрениям. Страстно любя науку и отдавая ей много времени, Л. Ф. тем не менее не был и не мог бы сделаться кабинетным ученым. Жизнь с ее борьбой и страданиями неудержимо влекла его к себе. Он любил науку как самоцель, как может любить ее высокоразвитый ум, жаждущий непрерывной интеллектуальной деятельности, но еще больше он любил ее как средство к познанию той правды-истины, правды-справедливости, к которой всю жизнь стремилась его пламенная душа, жаждавшая борьбы и подвига.
    Отличительной чертой его, как ученого, была необыкновенная добросовестность: легкомысленного обращения с фактами, малейшей натяжки в выводах он просто не выносил — они его глубоко отталкивали. Он перестал читать статьи довольно известного заграничного корреспондента, сотрудничающего в одном из толстых журналов, с тех пор, как убедился, что тот недостаточно добросовестно обращается с фактическим материалом. — «Я не понимаю такого отношения к делу» говорил Людвиг Фомич, несколько волнуясь, — «по моему это неуважение к читателю». — Сам он в своих статьях и спорах выступал всегда во всеоружии знания и к другим в этом отношении предъявлял высокие требования. Случалось иногда, что какой-нибудь любитель поспорить выступал в споре смело, но без достаточных знаний. В таких случаях Л. Ф. обрушивался с беспощадной критикой и самоуверенному спорщику приходилось плохо, но и здесь он старался не показать личного превосходства и не задеть самолюбия противника. Он был чрезвычайно скромен и никогда не стремился блистать. В спорах он охотно принимал участие, но относился к ним так же серьезно, как вообще ко всякому делу, за которое принимался. Он никогда не спорил только для того, чтобы одержать победу в словесном турнире, а лишь чтобы доказать истину. Знания его в области экономических вопросов, истории, особенно политической, и государствоведения были громадны, память у него была превосходная, и опровергнуть его в споре бывало очень трудно. Это был человек европейски образованный и ученый политик по призванию. Живи он в культурных условиях Западной Европы, он несомненно занял бы выдающееся место в качестве лидера одной из социалистических партий, но русская действительность не могла дать ему ничего кроме 11 лет каторжного шлиссельбургского режима и смерти в холодной далекой стране. Насколько Л. Ф. любил умственный труд, настолько же он был равнодушен к физическому. Он всегда готов был просто и без ропота приняться за какую угодно работу, раз это было нужно, но приспособиться к ней ему бывало трудно, и она не доставляла ему никакого удовольствия. В ссылке, куда он попал в 1897 г. по выходе из Шлиссельбурга, Л. Ф. пользовался большим уважением и любовью. Обаяние его личности распространялось решительно на всех, часто даже на совершенно некультурных людей, которые инстинктивно чувствовали в нем прекрасную возвышенную душу. Он был для нас высшим нравственным авторитетом. По общему признанию колымских товарищей, тот высокий тон жизни, которым так выгодно выделялась наша колония из ряда других ссыльных колоний, в значительной степени создался под влиянием личности Л. Ф. Он был противником ссор и вражды в товарищеской среде, малейшая грубость и несправедливость в взаимных отношениях между ссыльными его глубоко огорчала; благодаря его личному влиянию, мелкие трения, неизбежные при постоянном соприкосновении и бесцельности жизни в ссылке, проходили бесследно и никогда не выносились на поверхность колониальной жизни. Он был как бы признанным третейским судьей. Сам он был до крайности добр и снисходителен к людям. Как умел он понимать и прощать слабости человеческой души в других и как был строг к себе! Только одного он не мог простить, это — отсутствия чести и достоинства в личном поведении и каждый раз становился неумолимо суровым к тому, кто нарушил тот высокий кодекс чести, который, по его понятиям, должен был поддерживать каждый из нас. В нем отражались честь и совесть нашей колонии. Он был как бы воплощением этой чести и достоинства. — Мягкость и нежность характера уживались в нем с непреклонной силой воли и страшной решимостью, которые выступали всякий раз, когда мирное течение жизни внезапно нарушалось и приходилось лицом к лицу становиться с разрешением сложных, острых вопросов. Это была прекрасная гармоническая натура. В нем счастливо совмещались ученый и пламенный борец, нежная, кристаллически чистая душа и бесстрашный боец, готовый каждую минуту поставить на карту и свою и чужую жизнь. Душа его была чиста и серьезна, как звук органа... Он страстно рвался к жизни, к борьбе, а ему предстояло неопределенно долго влачить существование в Колымске. Было больно и тяжело смотреть на это горение... Один только год мне пришлось прожить с Л. Ф. в Колымске, но за этот год я имела возможность близко и хорошо узнать его и я с мужем полюбили его со всей теплотой и нежностью дружеской привязанности.
                                                                                  ---
    Все члены колонии часто виделись между собой, а библиотека в силу своего общественного назначения, была местом особенно часто посещаемым. Л. Ф. тоже любил заходить к нам в библиотеку отдохнуть от работ, сыграть партию в шахматы, поговорить. Но иногда он пропадал на несколько дней: это случалось, или когда он бывал увлечен работой, или когда переживал особенно тяжелые минуты тоски. Тогда он еще больше уходил в себя, его постоянно печальный взгляд принимал мрачный оттенок, выражение затаенной муки сквозило в его потемневших чертах. В таких случаях приходилось идти к нему, нарушать его одиночество. Это было положительно необходимо: сам он никогда не думал об отдыхе и об удобствах жизни. Обстановка, в которой он жил, производила тяжелое впечатление; это было такое полное пренебрежение к материальной стороне жизни, какого я раньше никогда не встречала, эта сторона жизни как будто не существовала для него, но она отмщала ему, унося его здоровье. Как товарищ, он тоже стоял выше всех других. Чувство личной собственности у него совсем не было развито: он раздавал все, что имел. Из той ничтожной суммы денег, которой он располагал (400 р. в год), он ухитрялся уделять на революционную работу, на общественные дела колонии, щедрой рукой оказывал товарищескую помощь нуждающимся, что всегда сохранял в строгой тайне, и только остаток расходовал на себя. Конечно, того, что он получал, никогда не хватало, и ему приходилось прибегать к сложным финансовым операциям, чтобы временно покрыть дефицит. Благодаря всему этому он отказывал себе подчас в самом необходимом — пил чай без сахара, сохраняя его только для гостей, питался куском мяса, сваренным в воде, которую выплескивал потому, что варить суп было некогда. Ему не хватало времени для забот о пище, жилище, одежде, и если он имел приличный вид в своем до крайности поношенном костюме, то лишь в силу того характера благородства, которым была отмечена его наружность. Когда бы к нему ни приходили, его всегда заставали за чтением, литературными работами, составлением таблиц, рисованием картограмм, которые он приготовлял чрезвычайно быстро и изящно. Остаток времени приходилось отдавать товарищеской среде и общественной жизни колонии. Не было никакой возможности уговорить его изменить образ жизни. Сколько мы все ни старались повлиять на него в этом отношении, это ровно ни к чему не приводило, он отшучивался и оставался при своем, а между тем для других он признавал необходимыми и удобства и радости. Он всегда испытывал большое удовольствие, когда мог хоть немного скрасить жизнь товарищей. Надо было видеть радость Л. Ф., когда, он, получив из дому посылку с разными вещами — книгами, платьем, сластями, — спешил раздарить товарищам все, кроме книг, стараясь внести в этот дележ возможно больше справедливости. Стремление к справедливости и равенству было одной из основных черт его характера и сказывалось у него даже во всех мелочах. Л. Ф. 5 лет прожил в условиях колымской ссылки; жизнь его в Колымске помимо общих тяжелых условий сложилась очень печально — ему пришлось пережить сначала самоубийство товарища Гуковскаго и, наконец, еще одну драму, которая измучила его нравственно и физически. Мне пришлось вместе с ним переживать тяжелые минуты, когда жизнь неожиданно поставила перед нами вопрос, требующий настойчивого разрешения и тогда его духовный образ выступил передо мной во весь свой рост.
                                                                                   II.
    В Колымске наступала весна. Все мы, изнервничавшиеся за долгую полярную зиму, ждали ее с болезненным нетерпением. В конце мая прошла Колыма и у нас открылся летний сезон. Короткое лето за северным полярным кругом тоже имеет свои прелести. Яркий свет полярного летнего солнца, не скрывающегося за горизонтом, ослепительно блестящий в ночные часы, зелень разнообразных мягких оттенков, красивые северные цветы без запаха — все это холодно и сурово, но своеобразно красиво. Мы все после зимы спешили насладиться светом и теплом короткого северного лета. Все свободное время мы проводили на воздухе, устраивали прогулки, катанье с парусом на лодке, не считались даже с тучами комаров, которые в этом краю положительно отравляют жизнь всякого существа. Я чувствовала себя утомленной этой первой полярной зимой, она казалась мне мучительно долгой, поэтому, когда наступило лето, я бесконечно была рада теплу и свету; яркий неперемежающийся свет мне особенно нравился. Я готова была не спать целыми ночами, чтобы больше пользоваться им. В свободные часы, нередко ночью, я уходила одна за город. Выйти за город было не трудно — лес врезается клиньями в нескольких местах в городок, расположенный по берегу Колымы, но почва в окрестностях Колымска и частью даже в самом городе представляет сплошное кочковатое болото, поросшее однообразным лиственничным лесом. Ходить по такой почве трудно. Единственным местом, доступным моему исследованию, где можно было ходить не прибегая к балансированию с кочки на кочку, была узкая сухая полоска, тянувшаяся по гребню довольно высокого берега вдоль Колымы. Эта полоска была излюбленным местом для прогулок всех нас. Скоро я изучила его, мне сделался знаком здесь каждый куст, каждая тропинка. Близ города, к югу, на берегу реки стоял кирпичный сарай, выстроенный нашими печниками, а в нескольких десятках саженях от него, вглубь леса, находилась еще единственная в то время в Колымске могила ссыльного Гуковского, покончившего самоубийством в 1899 г. Место глухое, суровое и дикое; с могилы открывался широкий горизонт с видом на Колыму и противоположный берег ее. Здесь нередко можно бывало застать Л. Ф. особенно по вечерам, когда он, окончивши свои занятия, отправлялся на прогулку. Он очень заботился о могиле, убирая ее постоянно цветами. Здесь он любил сидеть и любоваться открывающимся видом. Он говорил мне, что это место выбрано под могилу по его настоянию, что оно нравится ему своим мрачным, суровым колоритом. «Не правда ли» — спросил он как-то — ведь это местоположение и природа так гармонируют с нашим положением в этом краю?» Он был прав. Но все же я, при моем в то время еще жизнерадостном миросозерцании, не могла проникнуться его настроением: меня тянуло к жизни, к свету, — холод и мрак могилы не привлекали меня. Я старалась поскорее увести Л. Ф. из этого мрачного уголка на более открытые, веселые места и мы шли бродить вместе, собирать цветы и составлять букеты, которые он делал с большим вкусом. Я вообще никогда не могла согласиться с мнением некоторых товарищей, утверждавших, что у Л. Ф. не развито эстетическое чувство. Трудно допустить, чтобы человек, так глубоко и тонко чувствовавший, мог не чувствовать и не понимать красоты. По моему глубокому убеждению он был натурой эстетической: он любил все прекрасное, все что делает жизнь красивой и поднимает ее над уровнем простого существования, но в силу сдержанности и некоторого аскетизма свойственных его натуре, он никогда не допускал шумных проявлений своих чувств и впечатлений, как это часто делают другие. Каждый, кто прочтет воспоминания самого Л. Ф., полные прекрасных описаний и характеристик, согласится, что помимо ума и благородной души автора в них проявляется большая чуткость и способность к художественному восприятию. Я любила наши прогулки по болотам, для меня имело большую прелесть общение с этой высоконравственной, обаятельной личностью. О чем только мы не говорили в эти часы! Воспоминания детства, юности, планы будущих работ Людвига Фомича, его рассказы о годах заключения в Шлиссельбурге и об оставшихся там дорогих товарищах, воспоминания из прошлого русского революционного движения. Память у Л. Ф. была прекрасная; Он помнил во всех подробностях события прошлых лет. Особенно хорошо он знал историю «Пролетариата», в рядах которого боролся сам, но также хорошо знал и историю русского революционного движения, историю «Народной Воли», в деятельности которой тоже принимал участие, руководителей которой знал на воле и в Шлиссельбурге. Его рассказы из истории революционного движения были для меня очень поучительны; в его освещении мне делалась понятной борьба идей и направлений в прошлом нашего освободительного движения. В колымской библиотеке хранилась рукопись материалов по истории революционного движения, составленных Л. Ф. по различным источникам, а также на основании личных воспоминаний его самого и других деятелей его эпохи. Так провели мы часть лета. В іюне трое наших товарищей-колонистов стали собираться в экскурсию — спуститься в лодке вниз по Колыме к Ледовитому океану. Эту поездку они предпринимали уже не в первый раз. Потребность отдохнуть от гнетущей обстановки, уйти на простор, подальше от постылого места, на свободе испытать другую жизнь, была очень велика и ни громадное расстояние, ни целый ряд лишений и трудностей во время дороги не могли остановить наших путешественников: они рвались встряхнуться от Колымской жизни и набраться новых впечатлений. Л. Ф. никогда не принимал участия в подобных поездках. Он знал, что к физическому труду он не приспособлен, что силы его невелики, а быть в тягость товарищам он ни за что бы не согласился. А между тем подобная поездка могла внести некоторое разнообразие в его жизнь и несколько развлечь его. После отъезда самых веселых и живых членов колонии, нам, оставшимся, сделалось еще тоскливее. Л. Ф. часто грустил. Под предлогом спешной работы он старался большую часть времени проводить в одиночестве, (он в это время кончал свою статью против Р. Люксембург) и не часто удавалось его в это время привлечь к нашим прогулкам. Наступили 20-ыя числа июля. Лето подходило к концу; в воздухе запахло осенью; 20 или 21-го выпал густой снег, который тотчас растаял, но он напомнил о приближении долгой, суровой зимы. После этого Л. Ф. пришел к нам и объявил, что на следующий день едет с Орловым на лодке до заимки «Среднее», где неводил Калашников. Этот план очень понравился моему мужу, но сам он не мог принять участия в этой поездке потому, что в это время у него была горячая рабочая пора, тем не менее ему очень хотелось доставить мне развлечение и он стал уговаривать меня поехать. Я боялась, что эта экскурсия очень утомит меня, но соблазн посмотреть природу Колымского края и своеобразную жизнь колымчан на заимках был велик, и я согласилась ехать. На следующий день (24-го июля) мы сели в большую лодку. Людвиг Фомич, Орлов и я, и, напутствуемые пожеланиями оставшихся, весело поплыли вниз по Колыме. Поездка на самом деле оказалась очень утомительной, но и очень интересной. Мы плыли по течению, изредка прибегая к веслам и парусу; на заимках, попадавшихся нам по пути, мы выходили, знакомились с жителями и везде встречали самый приветливый прием; от времени до времени мы устраивали привалы на берегу, раскладывали костер, варили чай, уху из рыбы, которой запасались на заимках. Приятно было сидеть у пылающего костра и любоваться высокими, обрывистыми скалами, поросшими хвойным лесом, которые так причудливо возвышались над нашими головами. В лесу было много ягод и грибов; мы собирали их и пополняли ими наш стол. Погода нам благоприятствовала; было хотя и холодно, но сухо и ясно. Мы были в отличном настроении, Л. Ф. был весел, что с ним бывало очень редко и мило шутил. Переночевавши вторую ночь на какой-то заимке — первую мы провели в лодке — в полдень 26-го мы приехали на заимку «Среднее». Здесь обыкновенно рыбачил Калашников, но теперь его здесь не оказалось — он недавно перекочевал на заимку Жирково, лежавшую еще ниже, где по его соображениям промысел был в это время лучше. «Среднее» лежало в 70-ти верстах от Колымска. Мы с Л. Ф. нашли, что заехали уже достаточно далеко и решили, переночевавши в «Среднем», на следующее утро нанять почтовую лодку и вернуться домой. Только что мы расположились в избе знакомого колымчанина за чаем, как вошел кто то из семьи хозяина и объявил, что к заимке подъезжает Калашников. Мы, обрадованные этой вестью, оставили чай и тотчас вышли встретить Калашникова. Действительно, вдали на противоположном берегу реки, видна была лодка, которую тащили собаки бичевой. Сами мы совершенно не могли определить — кто в лодке и чьи впряжены собаки, и нам оставалось положиться на опытность местных обывателей, обладающих великолепным зрением и большой наблюдательностью. Мы весело разговаривали между собой, представляя себе удивленье К. по поводу встречи с нами, которой он совсем не мог ожидать. Наконец лодка стала перегребать с противоположного берега и мы увидели К. и его работника. На наше приветствие К. почти не ответил и наше присутствие видимо его нисколько не удивило.
    Такое странное поведение Калашникова нас озадачило, и мы почувствовали, что с ним случилось что-то недоброе. Когда К. вышел из лодки, мы были поражены переменой, происшедшей в нем. Обыкновенно цветущий и жизнерадостный, он был бледен и растерян; на лице у него были ссадины и синяки, один висок был рассечен. «Что с вами»? У спросили мы оба вместе. — «Я болен, меня избил заседатель [* Заседателями в Сибири назыв. становые пристава. Ред.] Ивановъ». — ответил К. И он рассказал нам следующее: 24 июня он взял заряженную берданку и сев в лодку, стал подниматься вверх по течению из Жиркова в «Среднее». Ружье он взял на случай, не встретится ли ему лось или олень, которые в эту пору часто переправляются вплавь через реку и нередко делаются добычей колымских охотников. Страстный охотник, Калашников мечтал убить лося. Поднявшись на несколько верст вверх по течению от своей заимки, он увидел казенный паузок, плывший ему навстречу. На этом паузке под начальством нижне-колымского заседателя Иванова сплавлялись казенная мука, крупа и соль, предназначавшиеся для продовольствия служилого населения низовьев Колымы. Увидев паузок, К. обрадовался; он догадался, что там есть письма и газеты для него и подъехал спросить — нет ли корреспонденции? Получив все, что было, он вступил в разговор с одним знакомым казаком, стоявшим у весла. Во время разговора он, между прочем, спросил у казака: «разве ты нанялся работать на паузке»? — Этот вопрос показался заседателю дерзким и возмутительным. «Не твое дело, как ты смеешь разговаривать»! — «Я не с вами разговариваю» — спокойно ответил ему К. — «Молчать жид!» — грубо закричал пришедший в ярость заседатель и разразился бранью. Завязалась перебранка, которая окончилась вызовом со стороны заседателя: — «Иди сюда, я тебя проучу»! Всегда вспыльчивый К., не помня себя от обиды, подъехал к паузку, держа ружье в руках и, выскочивши из лодки, бросился на паузок к Иванову. Никто из присутствовавших на паузке казаков и рабочих не препятствовал ему высадиться, наоборот, помогли выйти из лодки и дали дорогу, когда он, выскочивши из лодки, без ружья, бросился на верхнюю палубу, где у руля стоял заседатель. К. подбежал к заседателю и хотел толкнуть его, но заседатель сам бросился на К., а по его приказанию бросились и казаки стоявшие вокруг, завязалась неравная борьба. Скоро К. был повален и тогда началась дикая расправа и издевательство. Пришедший в ярость заседатель бил и топтал К. ногами, стараясь наносить удары по лицу. Казаки не давали К. подняться с полу, и он был совершенно беспомощен. Ярость заседателя была так велика, что нагнала страх на окружающих и многие из бывших на паузке попрятались, чтобы не быть свидетелями жестокой расправы и самим не сделаться жертвами его ярости. Как долго продолжалось истязание трудно сказать. Удовлетворивши чувство мести и торжества над врагом, заседатель бросил свою жертву. По его приказанию К. связали, а сам он сел сочинять протокол о покушении на его жизнь, сделанном политическим ссыльным К. Свидетелями выставлялись казаки и рабочие, бывшие на паузке. Все эти люди из страха перед заседателем подписались под протоколом. Когда протокол предложили подписать К., он отказался это сделать, заявив, что все, что в нем изложено — ложь. На самом деле К., как он сам нам говорил, вовсе не хотел убить Иванова; если бы у него было это намерение, он прекрасно мог бы привести его в исполнение, не выходя из лодки на паузок и не подвергаясь никакому риску, т. к. у него в руках было ружье. Он хотел только проучить грубого самодура, забыв в момент возбуждения, что сила не на его стороне. После составления протокола заседатель приказал развязать К. Его избитого и больного посадили в лодку и оставили на произвол судьбы. С трудом он добрался до своей заимки и тотчас стал собираться в Средний Колымск к товарищам. Душевное состояние его было ужасно: он мучился тем, что дал себя провоцировать, что позволил безнаказанно свершить над собой надругательство. Все, кто видел его за это время, рассказывали, что он был страшно убит и ни разу не ел за два дня, протекшие со времени случившегося с ним несчастия. Личность заседателя Иванова заслуживает того, чтобы на ней несколько остановиться. Якут по происхождению, человек совершенно некультурный, он начал карьеру с должности маленького писца в якутском Областном Управлении. Угодивши чем-то вице-губернатору Миллеру, известному в свое время самой неблаговидной политикой по отношению к ссыльным, он получил назначение в Нижний-Колымск на должность заседателя. На этом посту он получил громадную власть над несчастным населением Нижнего-Колымска, сделался его неограниченным и грозным властелином и скоро вошел во вкус самодержавного образа правления. Несчастное полудикое, вечно голодающее население трепетало грозного «тойона» (господина). Он заушал направо, и налево, дико крича и ругаясь даже тогда, когда изголодавшиеся жители приходили к нему только с покорной просьбой о выдаче пособия во время голода. Было несколько случаев увечий, причиненных этим «тойоном». Все были покорны ему, все его трепетали, кроме дерзких пришельцев — политических ссыльных. Эти люди были ему ненавистны: они вносили разрушительные начала в тот уклад жизни, в котором так привольно живется большим и малым самодержцам, они не признавали его власти, они защищали свое достоинство; в их отношении к себе он чувствовал пренебрежительное снисхождение. Это были люди какой-то высшей, чуждой культуры, которая была недоступна его пониманию и потому ненавистна ему. Словом, это был широко распространенный в нашем отечестве тип самодура и насильника. В настоящее время он мог бы приобрести большую известность в качестве начальника карательного отряда.
    Случай с товарищем произвел на нас удручающее впечатление. Что делать? Как реагировать на это оскорбление? Мы хорошо понимали, что это столкновение не есть частное дело Калашникова с заседателем. В лице К. заседатель видел представителя ненавистной ему ссылки, оскорбляя и унижая его, он оскорблял и унижал ее всю. С другой стороны и мы видели в заседателе не частного человека, оскорбившего товарища, а представителя всем нам ненавистного режима, надругавшегося в лице товарища над всеми нами. Ничего не предрешая, мы все согласились ехать в тот же день в Колымск вместе с пострадавшим К. Настроение наше сразу упало — все мы были печальны. Нас пригласили обедать. Мы втроем пошли в избу, но нам было не до обеда. К. вскоре поднялся из-за стола, сказав, что ему не хочется есть и вышел из избы. Мы с Л. Ф. сидели задумавшись. Не помню, сколько прошло времени, вероятно, не больше 10 минут, как вдруг раздался выстрел: он был очень громок и прозвучал необыкновенно отчетливо в тишине, царившей вокруг. У нас обоих мелькнула одна и та же страшная догадка. — Это Калашников! — невольно вырвалось у меня. Мы выбежали из избы и бросились искать в лесу и на берегу. Жители заимки тоже выбежали на выстрел и стали искать, кто и где стрелял. Через несколько минут поисков Орлов догадался посмотреть в пустой поварне и нашел там К. Когда мы вошли в поварню, нашим глазам представилась следующая картина: на полу, навзничь, головой к двери лежал К., возле него валялось ружье, к собачке которого была привязана веревка; другой конец веревки был привязан за ножку кровати, стоявшей в углу. Мы бросились к нему: на груди еще тлелась рубашка от выстрела, тело было теплое, но дыхания уже не было заметно и яркие краски молодого здорового лица понемногу сменялись могильной бледностью и холодом. Пуля прошла через сердце и вышла в спину, смерть была моментальная. Я была страшно поражена и все еще не верила, что он умер. «Нет уже его, ушел уж он», сказал наш хозяин, заметивши, что я все еще как будто не верю в факт смерти. Эти слова такие простые, поразили меня верностью и глубиной определения и вернули к действительности. На самом деле, то, что лежало перед нами, был уже не К.; его, пылкого, порывистого, энергичного уже не было — перед нами лежал холодный труп, способный вызывать у других людей только чувство жуткости и ужаса... Осматривая поварню, мы заметили клочок бумажки, лежавший на кровати. Это была записка К. к Л. Ф. Привожу ее на память: «Людвиг Фомич. Прошу товарищей взять Борьку (маленький сын Калашникова) на воспитание. Кровь моя падет на голову прохвоста Иванова. Умираю с верой в лучшее будущее. И. Калашников. Пусть Борька отомстит за меня».
    Трудно передать чувства, которые мы пережили тогда. Смерть товарища обрушилась на нас совершенно неожиданно, обстоятельства ее были так трагичны. Казалось невероятным и недопустимым, что молодого, полного жизни и сил человека уже нет, нет потому, что дикое насилие ворвалось в его жизнь и как вихрь, смело его. Л. Ф. был потрясен, он сразу осунулся и похудел, был момент, когда он не смог совладеть со своим чувством и разрыдался; однако он тотчас же оправился и вполне овладел собой. Что касается меня, я до того была подавлена, что ни плакать, ни говорить первое время не могла, горло сжимала спазма, голова была налита как бы свинцом. Это был первый серьезный удар судьбы, обрушившийся на меня, и я трудно переживала его. Все то тяжелое, что уже было в моей жизни, годы тюрьмы, ссылка в Колымск, все это отошло куда-то далеко и стало казаться маленьким в сравнении с только что свершившимся. Однако, нам некогда было предаваться горю, надо было подумать о том, что делать с мертвым товарищем. Обитатели заимки, взволнованные происшествием, хотели отрядить гонца к исправнику в Средний Колымск с извещением о несчастии и ждать распоряжения начальства, но мы заявили самым решительным образом, что возьмем тело товарища с собой, чтобы похоронить его в Колымске, и никто не осмелился нам противоречить. Оказалось, что только на следующий день утром можно будет двинуться в путь. Предстояло весь вечер и ночь провести еще на роковой заимке. Мы ходили вдвоем по совершенно пустынному берегу и переживали вместе первые минуты горя. Перед нами открывалась картина суровой и величественной северной реки. Кругом было так мирно, спокойно, так нетронуто-чисто. Ничто в этой природе не говорило о ненависти, о вражде, и этот контраст, между обстановкой и только что разыгравшейся на фоне ее драмой, еще резче подчеркивал бессмысленность и жестокость последней. Мы не говорили. О чем было говорить? Мы молча понимали друг друга, каждый читал в душе другого без слов. «Этого нельзя так оставить», — сказал внезапно Л. Ф. — «Я должен немедленно ехать в Нижний Колымск». — Я невольно вздрогнула. Я предвидела, что он скажет это. Я чувствовала так же как и он, что это не должно так пройти, но я считала несправедливым и недопустимым, чтобы он, на долю которого выпало так много страданий, взял на себя еще и эту тяжесть. Я стала протестовать всеми силами души, но никакие просьбы, никакие доводы не действовали. Мы долго и горячо спорили. Наконец ему пришлось со мной согласиться, что без совещания с товарищами он не должен принимать никакого решения. Помню, во время этого нашего разговора он бросил с легким раздражением: да разве уж так страшно умереть?» — Да, ответила я, — когда в этом нет необходимости — Он грустно улыбнулся. Стало темнеть. Спустились бледные сумерки июльской ночи, показался месяц и таинственным светом облил поварню, в которой лежал мертвый К. Мы сидели на берегу и не думали о сне. Перед нами в причудливом освещении вырисовывались высокие очертания противоположного берега реки. Мы говорили о посторонних предметах, чтобы отвлечься от страшной тяжести, давившей нас. Так провели мы время до утра. С восходом солнца стали готовиться в путь. Нам дали большую «ветку» (легкая лодка из тонких досок, связанных тальником), в нее мы положили тело товарища, завернутое в парус и засыпали его зеленью и цветами. «Ветку» привязали на буксир к большой лодке, в лодке поместились я с Л. Ф., гребцы и собаки, которые должны были тянуть лодку бичевой, где для этого был удобный берег. Наконец все готово, и мы тронулись. Что это была за мучительная поездка! Мы медленно подвигались вперед против течения, при каждом движении легкой лодочки, попадавшей на волну, казалось, что движется тело мертвого товарища, которое теперь все время было на глазах. По прежнему мы делали привалы на берегу, но какая была разница — как беспечны и веселы были мы тогда и что мы переживали теперь! На привалах я старалась уходить подальше от берега, чтобы не видеть страшной «ветки» с трупом К. и хоть ненадолго избавиться от гнетущего впечатления. Л. Ф. все время проявлял нежную заботливость в отношении меня. Сам измученный нравственно и физически, он скрывал свою усталость и душевную муку, чтобы развлечь меня и поддержать во мне бодрость духа. Эта мучительная поездка продолжалась больше суток. 28-го июля утром мы подъезжали к Колымску. Мой муж и несколько товарищей, увидя нашу лодку, переезжавшую с противоположного берега, вышли на берег встретить нас. Они весело приветствовали нас, ничего не зная о случившемся, но когда лодка подъехала к берегу и они увидели наши лица, они сразу поняли, что случилось что то страшное. Наш рассказ о случившемся и вид мертвого К. произвели на всех потрясающее впечатление. В глубоком молчании, бледные, подавленные ссыльные вынули из лодки тело Калашникова и отнесли его на руках в пустую квартиру Ц. В тотъ же день рядом с могилой Гуковского ссыльные начали рыть другую могилу; работа была тяжелая и подвигалась медленно, приходилось кайлами рубить мерзлую почву. Через день все было готово. 30-го июля мы похоронили Калашникова.
                                                                                    III.
    Колымская ссылка вступила в новый период жизни. До этого времени мы так или иначе мирились со своим положением: у нас отняли настоящую жизнь, но мы создали себе иллюзию жизни. Мы не унывали и старались выдавать ее за настоящую жизнь. Мы довольно успешно боролись с гнетущими нас чувством тоски и сознанием бесцельности существования, но теперь, когда то единственное, что у нас оставалось и что мы считали неприкосновенным, — наше личное достоинство и честь, было попрано, мы почувствовали весь самообман, в котором жили до того времени, мы увидели, что у нас нет ничего на что бы не осмелился посягнуть грубый произвол и насилие людей, во власть которых мы были отданы, и все, чем мы жили до того времени, стало казаться ненужным и жалким. Так нельзя жить, — звучало в душе у каждого. Мы все затаили горе; мы избегали говорить о случившемся, но все постоянно помнили о нем и чувствовали тяжесть кошмара, давившего нас. Не слышно было прежних шуток, острот, непосредственного веселого смеха. Внешне мы старались проводить жизнь по прежнему, но прежнего уже не было и наша жизнь приняла мрачный, зловещий оттенок. Л. Ф. страдал глубоко. Чувство достоинства и чести были развиты в нем очень сильно и малейшее посягательство на них вызывало с его стороны решительный отпор. Всегда мягкий и нежный, он становился в этих случаях суровым и непреклонным и тогда никакие просьбы и мольбы не могли заставить его изменить раз принятое решение. Он никогда не вызывал и не создавал конфликтов, это было не в его натуре, но раз конфликт возникал помимо его воли и желания, он принимал вызов и считал необходимым довести протест до конца, чего бы это ни стоило. Последняя драма потрясла и измучила его, но сильный волей, он подавлял свои мучения, чтобы придти на помощь другим, слабым. Таким слабым, нуждавшимся в его поддержке была я. Моя нервная система совершенно расшаталась под влиянием всего пережитого. Днем меня преследовала мысль о случившемся, и образ погибшего К. неотступно стоял перед глазами. Ночью меня душили кошмары и я часто просыпалась измученная. Состояние было явно ненормальное. Я боялась галлюцинаций и всеми силами боролась с собой. Внешняя обстановка жизни в Колымске в то время тоже не способствовала успокоению. Наступила осень, дождь лил беспрерывно, наши избы немилосердно протекали, было грязно, холодно, мрачно и негде было укрыться от дождя, а с наступлением сумерек, когда сотни собачьих голосов, сливаясь в один страшный хор, начинали завывать, я чувствовала, что в моей душе нарастает такой ужас, которого я не в силах вынести, и я стремглав выбегала из дому на улицу, уходила к мужу на работу, чтобы вместе с ним вернуться домой или искала общества товарищей. Я от всех старалась скрыть свое состояние, я стыдилась его, как малодушия, но, конечно, окружающие не могли не заметить перемены происшедшей во мне. Муж мало мог помочь мне — он в это время усиленно был занят работой; к тому же мое состояние так удручало и пугало его, что я старалась от него еще тщательнее скрывать свои переживания, чем от других. В эти тяжелые для меня дни все товарищи проявили много внимания и заботливости по отношению ко мне, но никто не мог дать того, что дал Л. Ф. Поняв мое душевное состояние, Л. Ф. стал приходить к нам ежедневно к обеду и оставаться со мной до вечера, пока не приходил с работ муж. Я давно уже настойчиво звала его обедать у нас, но раньше, когда это нужно было для него, он не соглашался, теперь, когда это нужно было не для него, а для меня, он пришел сам. Так всегда было у него. Его дружеское внимание и заботливость служили мне большим утешением, а гордость и достоинство, с которыми он сам переносил страдания, являлись для меня высоким примером. Никогда нельзя было услышать от него ни одной жалобы на свою судьбу. Перед этим гордым страданием становилось стыдно за свое малодушие и являлись силы его побороть. Л. Ф. старался отвлечь меня от действительности и дать другое направление моим мыслям. Мы много читали вслух по-польски и по-русски. Он старался давать здоровую пишу моей больной душе и отклонял чтение, которое так или иначе могло меня взволновать и расстроить. В это время мы прочли его любимое произведение польской поэзии — «Пана Тадеуша» Мицкевича. Перед нами, проходили красивые эпические образы старой Польши. Л. Ф. дополнял прочитанное рассказами из исторического прошлого Польши, из ее быта. Это делало наше чтение еще интереснее. Так прочли мы еще несколько книг разного содержания. Эти чтения и его присутствие были для меня положительно спасительны. К тому же он был единственным человеком, с которым я могла говорить о своем душевном состоянии, обо всем, что мучило и давило меня. Время тянулось медленно. Трое наших товарищей, уехавших в экскурсию, вернулись еще в августе. Наша встреча была нерадостна. Мы думали, что их приезд внесет некоторое оживление в нашу жизнь, но мы ошиблись, душевное состояние всех нас нисколько не улучшилось, наоборот нравственная атмосфера как будто еще сгустилась, чувствовалось, что так дальше не может продолжаться, чувствовалось, что необходим исход, и он скоро наступил. Это было 4-го сентября. Как всегда муж ушел после обеда на работу, а мы с Л. Ф. собирались приняться за чтение. Вокруг было тихо, как всегда. Внезапно прозвучал громкий выстрел, вслед за ним другой. Я вскочила. Эти выстрелы напомнили мне трагическую смерть К., в них для меня прозвучало что-то страшное — казалось гибнет кто-то дорогой мне. Повинуясь безотчетному чувству страха и отчаяния я бросилась на улицу, и стремительно побежала по направлению выстрелов. Л. Ф. следовал за мной. На обычно мертвых улицах Колымска царило небывалое оживление: со всех сторон бежали колымские обыватели, направляясь к месту происшествия, а навстречу нам спешили бледные, взволнованные товарищи. От них мы узнали, что эти выстрелы были сделаны моим мужем, А. Е., в заседателя Иванова, который дня за два перед этим вернулся в Средний Колымск. Иванов был убит. Так закончился второй акт колымской драмы.
                                                                                    IV.
    Тяжелый кризис для душевного состояния всех нас миновал, мы значительно успокоились, мы могли опять вернуться к прежней жизни и даже весело проводить время. Это была единственная и необходимая реакция после прежних потрясений. Надо было забыться от прошлого, надо было не думать о будущем. Для большинства из нас это было первое серьезное испытание, и мы вышли из него с осадком горечи в душе, но зато более закаленными. Для Л. Ф. наоборот, после высокого подъема нервного напряжения, начался период упадка сил. И неудивительно: последнее событие было для него лишь одним звеном из длинного ряда испытаний его бурной жизни. Он пережил заключение в цитадели, казнь товарищей, 11 лет шлиссельбургского режима, он потерял всех близких дорогих ему людей и сейчас влачил печальное существование в Колымске без надежды на лучшее впереди. Он утомился в борьбе. Во время острого кризиса, для других он находил в себе силы подавлять свои чувства и только теперь, когда тяжелое для других время миновало и его помощь была не нужна, он почувствовал всю тяжесть собственной усталости. Он ходил бледный, измученный, работа не клеилась.
    В феврале 1901 г. нам с мужем пришлось оставить Колымск и волею судеб выехать на жительство в Якутск. Я уезжала с стесненным сердцем, помимо того, что будущее рисовалось в мрачных красках, было тяжело оставить товарищей, вместе с которыми пришлось так много пережить и перечувствовать. Особенно больно было расстаться с Л. Ф. Увидимся ли еще когда-нибудь? Я так сжилась, так сроднилась с ним душой за этот печальный год, мои чувства любви и уважения к нему еще больше возросли от близкого знакомства с ним. Было бесконечно грустно оставлять его больного и одинокого в далеком, глухом Колымске. Мы расстались 22-го февраля, ровно через год после нашей встречи. — Прошел еще один год. Я жила в Якутске. Жилось тяжело. Все это время я поддерживала оживленную переписку с колымскими друзьями. С каким нетерпением ждала я писем оттуда, сколько радости и утешения доставляли они мне! Особенно теплые, задушевные письма Л. Ф.! Они вливали в меня бодрость, давали сознание, что я не одинока, что у меня есть друг и мне легче жилось от этого сознания. Но меня сильно беспокоило, что в его письмах часто прорывались грустные, безнадежные ноты. Как всегда он ни на что не жаловался, но я то не могла их не чувствовать. Письма товарищей тоже были тревожны: они выражали серьезное опасение за его здоровье. После всего пережитого его нервная система была расстроена, легкие поражены. Между тем, образ жизни он сохранил прежний; по-прежнему целые дни просиживал за книгами и рукописями в холодном мрачном помещении, по прежнему плохо питался. Необходимо отметить, что за это время материальные условия жизни в Колымске изменились еще к худшему. Весной 1901 г. Колымский край переживал тяжелое время. Обычная весенняя голодовка разразилась в голод, как всегда сопутствуемый эпидемией. Спутником его на этот раз была корь, осложненная воспалением легких. Эти два бича выхватили не мало жертв из рядов колымского населения. Заболевающих было так много, что медицинский персонал не успевал оказывать им всем необходимую помощь. В каждом доме лежал больной, а в иных целыми семьями лежали в бреду и некому было помочь несчастным — затопить камелек в холодной избе, принести воды. Тогда вся наличность колымской ссылки должна была взять на себя заботу о больных и голодных. Помимо ухода за больными, необходимо было немедленно организовать помощь голодающим жителям. Исправник, чувствуя полное свое бессилие в этом деле, не препятствовал ссыльным взять дело организации помощи в свои руки, и оно было выполнено ссылкой вполне удачно. Л. Ф. во всем этом принимал деятельное участие, работая через силу. Самим ссыльным пришлось испытать тоже не мало лишений. Трудно было доставать муку, мясо, даже дрова, которые не на чем было возить, так как рабочий скот — собаки — передохли от голода. Можно себе представить, как жили в это время наши колымские товарищи! Летом 1901 г. Л. Ф. пришлось испытать еще и тяжесть физического труда, который давался ему не легко. Денежные дела колымской колонии были плохи, и вот, чтобы поправить их, колымские ссыльные взяли на артельных началах подряд на доставку казенной муки и соли в Нижний-Колымск. Л. Ф. конечно не захотел отстать от товарищей. Работали все сами. Сами нагружали и разгружали паузок, гребли и исполняли во время плавания все необходимые работы. Эти работы были утомительны даже для молодых и здоровых людей, а для Л. Ф. прямо мучительны. Возвращение в Средний было не легче плавания вниз: нужно было более 500 верст сделать в лодке, работая постоянно то на веслах, то ведя лодку лямкой на себе; приходилось ночевать на сырой земле и подвергаться всем превратностям непогоды. Трудно далась ему эта поездка, она до крайности истощила его и подорвала остаток его сил. В его письмах за это время только изредка звучали бодрые, живые ноты. Казанская демонстрация и волнения среди молодежи влили бодрость и надежду в его душу. Он написал по поводу известия о них бодрое, веселое письмо, которое заканчивалось возгласом, «ой, будет буря!» В нем звучали радость и надежда. Зимой 1902 г. сделалось известно, что Л. Ф. вызывают в Якутск в качестве свидетеля по делу мужа. Я испытывала большую радость в ожидании свидания с дорогим другом. Я мечтала, что ему удастся остаться в Якутске, а оттуда выбраться в более цивилизованные места, и что жизнь хоть немного улыбнется ему. Он тоже воспрянул духом при этом известии. Наконец, незадолго до суда он приехал, и я увидела его, бледного, измученного тяжелой дорогой, исхудавшего, но радостного.
    22-го апреля состоялся суд. Этот суд был еще одним лишним потрясением для его нервной системы. Л. Ф. сильно волновался за участь товарища. Он был утомлен и истощен. Нервы его были натянуты, как струны, и когда ему пришлось во время суда воспроизвести перипетии колымской драмы он не выдержал и разрыдался. Эти святые слезы глубоко взволновали и потрясли всех присутствовавших, не исключая и коронных судей. По справедливому отзыву защитника (П. Н. Переверзева) они сделали для подсудимого гораздо больше, чем все другие показания в его пользу.
    Жизнь не улыбнулась Л. Ф. и в Якутске. Надежда выбраться поближе к Европе не оправдалась. Администрация упорно отказывала ему в праве приписки, несмотря на то, что пошел уже второй год, как это право было получено им по закону, и он мог бы на законном основании поселиться даже в Иркутске, или каком-либо другом культурном центре Сибири. Между тем, ему предстояло по окончании весенней распутицы вернуться в Колымск. Однако и из этого положения можно было найти выход: он мог бы остаться в Якутске по болезни; он имел на это полное нравственное право, так как был серьезно болен; но он и слышать не хотел о том, чтобы подать в этом духе прошение губернатору. Его натура не мирилась с компромиссами, он ни за что не согласился бы нарушить сложившуюся под его же влиянием колымскую традицию — не просить пощады у врага. Товарищи предложили ему побег, и он сначала согласился, — эта мечта манила его, но веры в свои силы у него не было, и он не надеялся на успешный исход предприятия. Действительно, план был задуман настолько неудачно, что товарищи-ссыльные, решившие привести его в исполнение уже после смерти Л. Ф., чуть не погибли от преследования диких таежных якутов и голодной смерти в тайге. Само собою, что Л. Ф. не смог бы вынести этого побега и он справедливо не верил в его успех. По временам в его уставшей душе еще вспыхивала, как пламя, жажда борьбы и деятельности. Крестьянские волнения в Харьковской и Полтавской губерниях, выступление Балмашева еще раз подняли его энергию и бодрость, Он ходил веселый, радостный и других заражал своим настроением; он верил что загорается новая заря широкого освободительного движения. Но этого возбуждения хватило не надолго. Вскоре самочувствие его изменилось, он устал, почувствовал упадок сил. Я не стану описывать последних дней жизни Л. Ф., все это было еще так недавно, воспоминания эти так мучительно тяжелы, что пройдет быть может не мало лет, прежде чем я буду в состоянии воспроизвести ту душевную драму, которую он переживал. Его приезд в Якутск был неудачен. Настоящее было тягостно. В будущем опять расстилалась серая мгла колымского существования и конца ему не было видно; в этом существовании не было ничего, что могло дать ему хотя бы некоторое нравственное удовлетворение, а те мелочи, которые привязывают к жизни других людей, для него не существовали и он ушел от нас с измученной душой, потерявший веру в собственные силы, но горячо верующий в победу тех идей, за которые боролся всю свою жизнь, которые так страстно любил. Самообладание не изменило ему до последних минут жизни: никто, из видевших его в день смерти, не мог заподозрить того страшного решения, которое созрело в его душе. 17-го мая его не стало, он убил себя выстрелом в висок из револьвера; его нашли возле ограды унылого якутского кладбища. При нем оказалась записка на имя якутской администрации. Вот ее содержание: «В смерти моей прошу никого не винить. Причинами моего самоубийства являются нервное расстройство и усталость как результат долголетнего тюремного заключения (в общей сложности 18 лет) в чрезвычайно тяжелых условиях. В сущности говоря, меня убивает русское правительство, так пусть же на него падет ответственность за мою смерть, как равно за гибель бесчисленного множества моих товарищей. Л. Янович. Якутск 17 мая 1902 г.».
    После смерти Л. Ф. было найдено несколько писем к разным лицам и между прочим к якутской ссылке и ко мне с мужем. В этих письмах, которые вызывают самое глубокое волнение даже в посторонних людях, настолько ярко отражается его прекрасная, измученная душа, что я считаю положительно необходимым привести из них выдержки. Вот его письмо лично к нам с незначительными пропусками: «Мои милые, хорошие друзья! Простите меня за мой эгоистический поступок, за мое дезертирство. Я знаю, как тяжело терять товарищей, знаю потому, что сам испытывал после смерти Гуковского. И все же не могу найти в себе сил, чтобы перенести душевный кризис. Мысль отдохнуть от треволнений жизни не в первый раз является у меня, но или сил у меня было больше, или внутреннее раздвоение было слабее, во всяком случае только теперь я окончательно решил поискать вечного покоя. Если бы вы знали, как тяжело мне причинять Вам огорчение. Уверяю вас, что не имею более сил жить. Что касается самой смерти, то она мне вовсе не страшна. Пишу это письмо совершенно спокойно, как любое деловое письмо». И дальше: «Нервы мои совсем измочалились. По самым пустякам у меня начинается истерика. Я сделался совсем негодной тряпкой. Так зачем же выставлять себя на смех людям? Выть может вы заметите, что я преувеличиваю, так как иногда у меня появляется несколько энергии и некоторая способность к труду, но это, ведь было, а теперь моя трудоспособность подлежит большому сомнению. Ну, и расписался же я. И понятно, ум всегда старается доказать справедливость того, чего желает чувство. Не огорчайтесь особенно этим случаем: в одной Европейской России (50 губ.) умирает ежегодно более 3 милл. человек (точно: в 1896 г. 3.081.189). Что же значит какая-нибудь единица? — просто пылинка. Конечно, вам тяжелее будет житься без вашего верного друга и это меня очень и очень огорчает. Меня же вы не жалейте. Я буду счастливо спать вечным сном. Чего же еще лучшего? Однако, я вовсе не пропагандирую эту мысль для других. Я думаю только, что я исполнил по своим силам свой долг и теперь имею право отдохнуть. Целую вас от всей души. Ваш Людвиг Янович».
    Письмо к якутским товарищам заканчивается очень характерным для Л. Ф. признанием. «Перед смертью, пишет он, я раздумывал о том, чтобы отправить к С. (Сипягину) одного из вернейших его слуг, но решил этого не делать Правда, что М. негодяй, но такими негодяями хоть пруд пруди. Террористические факты должны быть осмысленны. Они должны быть ответом на возмутительные насилия со стороны администрации, но не совершаться только потому, что представляется удобный случай убрать негодяя. Лично — же я ему зла не желаю.
    Ну, прощайте, товарищи. Людвиг Янович. 16 мая 1902 года Якутск».
    19 мая товарищи по ссылке похоронили Л. Ф. на том самом Никольском кладбище, куда он пришел в поисках за вечным покоем. Его могила находится рядом с могилой Подбельского. убитого во время якутской истории 1889 г.
    Когда я увидела его мертвого в покойницкой якутской больницы, величественно-спокойного и прекрасного, тогда я постигла вполне, что смерть вовсе уж не так страшна и что жизнь может открыть перспективы более страшные, чем сама смерть.
    Л. Ергина
    /Былое. Журналъ посвященный исторіи освободительнаго движенія. № 6/18. Іюнь. Петербургъ. 1907. С. 41-64./



                                                        ЛЮДВИГ ФОМИЧ ЯНОВИЧ
    Л. Ф. Янович, подобно своему товарищу по революционной деятельности и заключению в Шлиссельбург, Варынскому, происходил из помещичьей семьи. Он родился в 1858 г. в Шавельском уезде Ковенской губернии, Из шавельской гимназии он перешел в виленское реальное училище, откуда направился в Москву, чтобы там поступить в Петровско-Разумовский земледельческий институт. В Москве Янович принимал участие в студенческой жизни и сблизился с русскими революционерами.
    В 1881 г. Янович выехал за границу, побывал на интернациональном социалистическом конгрессе в Хуре, затем посетил Париж. Возвратясь на родину, Янович перешел на нелегальное положение, и посвятил все свои силы партии «Пролетариат». Он агитирует, занимается организацией рабочих, пишет прокламации, доставляет партии денежные средства и т. д. Арест прерывает эту кипучую деятельность.
    30-го июля (н. ст.) 1884 г. в молочной ферме Геннеберга в Варшаве сошлись три члена «Пролетариата» - Дембский, Славинский и Янович. Агент тайной полиции, Ламберт, вошел в помещение фермы вместе с помощником пристава Оже, чтобы арестовать Славинскаго и его товарищей. Когда Ламберт заявил, что они арестованы, Янович вынул револьвер, но агент схватил его за руки. Увидев это, один из товарищей Яновича схватил Ламберта за шею, но должен был отступить, получив удар шашки капитана Оже. В это время раздался выстрел, и Ламберт упал, чем воспользовались Дембский и Славинский, которые бежали, сбив с ног Оже. Этот последний кинулся было догонять убегавших, но вскоре вернулся. Между тем, Янович боролся с Ламбертом, которого ему удалось ранить в живот. Янович попытался было бежать, но попал в руки полицейских, которые прибежали на выстрел.
    При арестованном Яновиче нашли 700 рублей, револьвер, кинжал, несколько №№ «Пролетариата», записки и корреспонденции. Когда его вели в участок, он крикнул: «да здравствует Пролетариат!»
    Настали долгие месяцы заключения в цитадели. Условия, в которых обвиняемые в принадлежности к «Пролетариату» находились в X павильоне, были таковы, что целый ряд узников впал в психическое расстройство. Тому же подвергся и Янович. Наконец, начался процесс «Пролетариата», закончившейся, как известно, трагически для множества лиц. Яновича (обвиняемого, кстати сказать, в преступлениях, о совершении которых ему и не снилось, как, напр., подготовка покушения на цензора Янкулио и Секержинскаго) приговорили к 16 годам каторги.
    В конце февраля 1886 г. его вместе с Варынским увезли в Трубецкой бастион Петропавловской крепости, откуда они были переведены затем в Шлиссельбург. В Шлиссельбурге Янович пробыл более 10 лет. Он чувствовал себя там сравнительно лучше других заключенных и сохранял все время редкую бодрость. Янович редактировал один из тюремных рукописных журналов, много занимался статистикой, и когда, на основании манифеста 1896 г., перевезен был в Средне-Колымск, то казалось, что мрачное десятилетие заключения в Шлиссельбурге не оставило в его психике роковых следов.
    Янович примкнул к польской социалистической партии (П.П.С.) и стал деятельным сотрудником ее заграничного органа «Przedświt». Уже в феврале 1896 г. «Przedświt» помещает его первую статью о Шлиссельбурге. За этой статьей последовали другие (воспоминание о Л. Кобылянском и Л. Варынском; о последних минутах приговоренных к смертной казни членов «Пролетариата»; ряд корреспонденций из Якутской области). Вместе с тем, Янович заканчивал обширный статистико-экономический труд, обосновывавший экономические доказательства в пользу необходимости включения в социалистическую программу требования независимости Польши. Этот труд был направлен, главным образом, против известного памфлета Розы Люксембург об экономическом развитии Царства Польского.
    В ссылке Янович пользовался всеобщей любовью, как человек чрезвычайно душевный и отзывчивый на всякие горести и страдания. Он обладал способностью вносить умиротворение в самые озлобленные и ожесточенные проклятыми условиями жизни сердца. Мечты об участии в живой политической деятельности на родине или, по крайней мере, о систематической литературной работе за границей не покидали его.
    Когда в 1902 г. Янович был вызван в Якутск в качестве свидетеля по громкому делу Ергина, товарищи приготовили все, чтобы устроить ему удачный побег. Однако, судьба решила иначе. Оказалось, что десять лет пребывания в Шлиссельбурге не прошли даром: в последнюю минуту нервы отказались служить дольше... 30-го мая (н. ст.) 1902 г. Янович покончил с собой, оставив записку, в которой писал: «Меня убивает русское правительство, и пусть на него падет ответственность за мою смерть, точно так же, как и за гибель бесчисленного ряда других моих товарищей».
    Л. Василевский (Плохоцкий).
    /Галлерея Шлиссельбургскихъ узниковъ. Подъ редакціею Н. Ѳ. Анненскаго, В. Я. Богучарскаго, В. И. Семевскаго и П. Ф. Якубовича.Ч. I. С.-Петербургъ. 1907. С. 182-184./




                                                         Л. Ф. ЯНОВИЧ В ССЫЛКЕ
    Польская партия «Пролетариат», развивавшая энергичную деятельность в Царстве Польском в течение пяти лет (1882-1886), насчитывала в своих рядах немало выдающихся организаторов и пропагандистов. Имена Куницкого, Варынского, Маньковского, Кона, Лури, Оссовского и др. завоевали симпатии широких масс. Их чтут, как великих борцов за освобождение рабочего класса, пожертвовавших личным счастьем и жизнью в борьбе с произволом бросивших смелый вызов всем, кто живать кровью и потом народа.
    К числу энергичнейших борцов «Пролетариата» принадлежал и Людвиг Фомич Янович, памяти которого посвящен этот сборник.
    Янович происходил из дворянской, довольно богатой польской семьи. Он родился в 1859 г. в деревне Лобкася, Ковенской губернии. Окончив Виленское реальное училище, Янович поступил в Московскую Петровскую Академию. Отдавая много времени научным занятиям, он в то же время энергично работал над созданием кружка, носившего название «Общестуденческий союз». В апреле 1884 г. Л. Ф. отправился в Варшаву, где вошел в кружок Куницкого. С июня началась его революционная деятельность в Царстве Польском. Он выполнял одновременно тяжелую работу организатора и пропагандиста, собирал сведения, устраивал связи, разъезжал по делам партии, читал лекции в рабочих кружках, составлял программы для пропагандистов, писал рефераты, проявляя повсюду изумительную энергию и преданность делу.
    Но долго работать Яновичу не пришлось. В середине июня варшавская полиция выследила студента Бронислава Славинского, зашедшего в молочную на улице Новый Свет. Здесь же находились Янович и Дембский. У Яновича был револьвер, которым он и решил воспользоваться для защиты своих товарищей. Произошла стычка с агентом, получившим пулю в живот. Яновича арестовали, но Славинский и Дембский, воспользовавшись замешательством полиции, выскочили из молочной и скрылись. За спасение двух товарищей Янович поплатился 16 годами заключения в Шлиссельбургской крепости и ссылкой в Средне-Колымск, где он пробыл около 7 лет.
    О том, как жилось Яновичу в Шлиссельбурге, достаточно ясно говорят его воспоминания, помещенные в этой книжке. Мой очерк охватывает лишь последний период его жизни. Тюремные стены выпустили измученного, больного борца, но свободы он не увидел. Безбрежная тундра, убийственный холод и почти хроническое недоедание, полная оторванность от внешней жизни и роковой недуг докончили то, что не успел сделать Шлиссельбургский режим.
                                                                             ------
    Я познакомился с Людвигом Фомичем Яновичем уже после того, как он отбыл свой ужасный срок в Шлиссельбургской крепости. Я прожил с ним около 5 лет в тяжелой ссылке за полярным кругом и имел, таким образом, возможность постоянно сравнивать этого закаленного терпеньем и страданьем человека с целыми поколениями молодых, энергичных товарищей. Среди них было много людей во всяком случае незаурядных, и все-таки Янович производил впечатление человека, стоящего выше колонии ссыльных. Это бросалось в глаза не только мне одному. Большинство ссыльных, если не все, смотрели на него, как на натуру исключительную, и это чувствовалось на каждом шагу в отношениях колонии к товарищу из Шлиссельбурга.
    Помню — был чудный апрельский день, когда Янович и Суровцев приехали к нам в Колымск, измученные тяжелой дорогой. Солнце почти не закатывалось и беспощадно сгоняло снег. Огромные сугробы делались под его лучами ажурными, легкими, насыщенными водой. Повсюду струились вешние воды, воздух дышал теплом; чувствовалось, что бесконечная зима, убивавшая нас своим холодом, а еще больше утомительным однообразием, побеждена весною. Я жил тогда в просторной, мрачной юрте. В ней было только три небольших окна, затянутых полотном. Стекол у меня не было, а толстые льдины, заменявшие зимою стекла, теперь слишком быстро таяли. «Полотняные стекла» задерживали свет, в юрте было темно и неуютно, но я почти и не жил в ней, проводя весь день на дворе. Работы было много: нужно было пилить и колоть дрова, таскать воду, чистить двор, проводить канавы для отвода целых потоков воды. После зимнего безделья приятно было повозиться на дворе, и я с удовольствием занимался в этот день устройством «канализационной системы». Я был целиком поглощен этим занятием, когда ко мне подошел какой-то якут с приятным известием: «государственные едут!»
    Нужно пожить в таких местах, как Колымск или Верхоянск, чтобы понять, что означали для нас эти слова. «Государственные едут» — это едут люди, которые помогут вам хоть на время завязать одну, другую нить с внешним миром, — сообщат вам подробно, что делается, т. е., что делалось 2-3 месяца назад на белом свете; наконец, внесут хоть на время некоторое оживление в вашу среду, достаточно утомленную встречами, разговорами, столкновениями с одними и теми же, вечно одними и теми же людьми. Правда, жизнь в Колымске значительно облегчалась тем обстоятельством, что в силу чисто случайных условий в колонии ссыльных почти никогда не возникало серьезных столкновений, которые могли бы заставить нас разделиться на два лагеря. В этом отношении колымчанам очень повезло. И все-таки постоянное общение с незначительным числом товарищей утомляло всех. Каждый из нас быстро знакомился с привычками, взглядами, приемами в спорах, вообще с индивидуальными особенностями колонистов, и тогда само общение в значительной степени утрачивало интерес, а иногда и попросту раздражало.
    В таких случаях прибытие нового члена вносило сильное оживление в нашу среду, особенно, если новичок оказывался «интересным» человеком. Именно к такой категории принадлежал и Янович, сразу занявший в колонии виднее место. Правда, он приехал не с воли и мог сообщить лишь то, что сам урывками слышал в пути от других товарищей. Но этот недостаток в значительной степени искупался тем обстоятельством, что Янович вместе с Суровцевым приехали из того таинственного места, относительно которого ходила масса всевозможных слухов, иногда неверных, но всегда полных трагических подробностей.
    Колония собралась у меня в юрте. Я наскоро затопил камелек, поставил чайники, приготовил рыбу. Это было все, чем мы могли встретить гостей.
    Разговоры не клеились: ждали людей с другого света, ждали вестей от родных и друзей, так как товарищи обыкновенно привозили с собою письма из Якутска. Все волновались, было не до разговоров.
    Наконец к юрте подъехали две-три нарты. Янович и Суровцев быстро слезли с них. Начались знакомства.
    Помню — меня сразу поразила резкая разница между обоими «новичками». Янович, выше среднего роста, худой, с измученным лицом и впалой грудью производил впечатление человека, только что перенесшего тяжелую болезнь. Он был бледен, казался очень утомленным, глаза смотрели сквозь очки как-то грустно и устало. Суровцев поразил всех своею бодростью, свежестью, юношескими движениями своего громадного тела.
    — Не беспокойтесь, не беспокойтесь! Я все сам сделаю! — проговорил он, еще не успев раздеться.
    С этими словами он вытащил из походной сумки котелок, налил в него воды и бросил горсть рису.
    — Я, видите ли не люблю, чтобы на меня работали.
    И действительно, для этого человека, как оказалось впоследствии, физический труд являлся целью жизни [* В настоящий момент Д. Я. Суровцев живет в Верхне-Колымске. Там он завел небольшое хозяйство, огород и пашню. Он решил посвятить пять лет своей жизни оригинальной задаче. По его мнению, в течение этих пяти лет ему удастся убедить якутов в возможности и необходимости заниматься земледелием. Не выйдет из этого, конечно, ничего, но и Суровцев не так-то скоро откажется от того, что поставил себе целью.].
    Янович наскоро закусил и сейчас же подсел к столику, где лежали мои книги и тетради.
    — Вы занимаетесь, — проговорил он, просматривая мои заметки, — это хорошо. Я тоже намерен серьезно здесь поработать.
    — Вот посмотрите, — продолжал он, вытаскивая из чемодана целую груду тетрадей из серой, плохой бумаги, — это я приготовил себе для записывания цифр и фактов. Без этого буквально нельзя обойтись. А вот это мои шлиссельбургские заметки.
    Я стал перелистывать толстые тетради, сплошь исписанные мелким убористым почерком Людвига Фомича, и убедился сразу, что имею дело с человеком, серьезно интересующимся наукой и при том всесторонне образованным. Тут были бесконечные столбцы цифр, громадные выписки из всевозможных книг и учебников по химии, физике, минералогии, истории, рабочему вопросу etc.
    Мы разговорились. Слабым голосом, не всегда находя сразу нужное слово и слегка заикаясь, Янович рассказал мне, как еще в детстве его внимание всегда привлекала география и история, как он любит эти науки, и какое значение им придает. Но самой любимой отраслью знания была для него статистика. О ней он говорил с какою-то любовью в голосе и отдавал ей большую часть рабочего времени. Я думаю, что у Людвига Фомича были истинные задатки статистика-публициста, умеющего облекать сухой скелет статистических таблиц живою тканью и нервами жизни.
    Через несколько минут мы были уже в соседнем доме, где помещалась колымская «государственная» библиотека.
    На истории этой библиотеки стоит остановиться. Она составилась из книг, которые привозили с собою и получали с воли колымчане. Никто из уезжавших на родину книг обыкновенно не брал, и это превратилось в своего рода традицию, которая нарушалась лишь в исключительных случаях. Таким образом к 1896 году, когда я приехал в Колымск, колония располагала солидной библиотекой в 2,000 томов или около этого.
    В 1895 г. старых ссыльных было в Колымске немного, да и тем предстоял в недалеком будущем выезд. О новых товарищах не было ни слуху, ни духу. И вот, опасаясь за участь книг, которые были бы безусловно расхищены и истреблены местными обывателями, если бы библиотека осталась без присмотра, ссыльные решили заколотить книги в ящики и отправить их в Якутск в публичную библиотеку. Но правительство вовсе и не думало отменять ссылки в «места для жительства неудобные». Весною 1886 г. начали прибывать новые члены колонии, и библиотеку решено было оставить. Ее извлекли из амбара и снова разместили по полкам. Порядка, впрочем, установить нам сразу не удалось. Все мы охотно занимались чтением, но свободное время отдавали физическому труду или хождению в гости друг к другу, поэтому охотников заняться библиотекой и поставить ее, как следует, не было. Янович взялся за это дело с большою готовностью, устроил полки, составил каталог и вскоре привел библиотеку в порядок. Затем он приобрел за 50 руб. дом, состоявший из двух просторных, по колымскому масштабу, комнат с печью и камельком. Этот дом был подарен Яновичем колонии специально под библиотеку; по уставу в нем жил библиотекарь, ежегодно избиравшийся из среды ссыльных путем всеобщей, равной, прямой и тайной подачи голосов. Библиотека скоро стала центром колонии. Здесь собиралась публика, когда приходила почта; здесь же устраивались собрания, вечеринки и пр.
    Первым библиотекарем единогласно был избран Янович. При устройстве библиотеки он попробовал применить шлиссельбургскую систему и привлечь к работе всех товарищей.
    — У нас в Шлиссельбурге, — говорил он, — дело было поставлено так. Каждый должен был переплести или сшить определенное количество книг. Только благодаря такому правилу библиотека и содержалась в порядке.
    Попробовали применить эту систему и мы, но толку вышло мало. Два, три любителя поработали над библиотекой основательно, а опальные уклонились от работ под тем или иным предлогом. И это понятно. В Шлиссельбурге люди судорожно хватались за каждый повод к труду, лишь бы он носил хоть какую-нибудь тень целесообразности. В труде искали забвения. В Колымске же дело обстояло иначе: работы необходимой, неотложной всегда было достаточно и придумывать ее не приходилось.
    Устроив библиотеку, Янович немедленно принялся за свои научные работы. Тут он с первых же дней почувствовал, что Колымск в этом отношении очень напоминает Шлиссельбург. Ни первоисточников, ни необходимых пособий по специальным вопросам под рукой не было; можно было правда, их выписывать, но это требовало больших средств и долгих месяцев ожидания, покуда книги по выписке приходили. Приходилось волею неволею пользоваться фактами и цифрами из вторых рук, и это доставляло Яновичу массу огорчений. Глубоко правдивый и искренний по натуре, он никак не мог примириться с теми пропусками и переделками в цитатах, которые так часто попадаются в нашей литературе. И нужно было видеть, с какою беспощадностью он относился к авторам, допускавшим такие неточности. Однажды, просматривая статью Дионео, помещенную в «Русскомъ Богатствѣ», Янович нашел серьезные ошибки в цифрах ввоза и вывоза товаров из Канады. С тех пор он отказался цитировать Дионео. — «Я не могу доверять автору, который относится с таким неуважением к читателю и рассчитывает на его легкомыслие».
    И все-таки путем долгой и упорной работы Яновичу удалось собрать материал и написать статью, помещенную под псевдонимом Л. Иллинич в «Научномъ Обозрѣніи». Статья эта, носящая название: «Очеркъ промышленнаго развитія Польши» и направленная против книги Розы Люксембург, отличается несомненными научными достоинствами. В следующих книжках «Научнаго Обозрѣнія» имя Иллинича уже было помещено в списке постоянных сотрудников журнала. В Колымске же Янович написал свои воспоминания о Шлиссельбурге, помешенные в польском социалистическом журнале «Przedswit» и переведенные на русский язык (см. стр. 28). Читатель найдет в них целый ряд художественных образов и характеристик, написанных с большою любовью к людям и обнаруживающих глубокую правдивость и чуткость автора.
    Мне часто приходилось заходить к Яновичу, и я почти всегда заставал его за какими-нибудь вычислениями, составлением различных картограмм или чтением. Трудоспособность его была просто удивительна, при том слабом надорванном здоровье, с которым он вышел из Шлиссельбурга.
    Учащихся и занимающихся товарищей в Колымске всегда было много, но таких серьезных ученых, каким был Янович, я там почти не встречал. В этом отношении, как и во многих других, он резко выделялся среди товарищей, и все это признавали. В течении короткого времени Янович сделался для колонии справочною статистическою энциклопедией.
    Как то раз понадобились мне статистические данные о Галиции. Через несколько дней Л. Ф. представил мне тетрадку, полную всевозможных таблиц и выкладок по различным вопросам статистики этой страны. Или, например, завяжется разговор о русских финансах.
    — Русское правительство накануне банкротства — заявляет X., приводя общеизвестные факты из области финансового истощения России.
    Для Яновича такое заявление было равносильно вызову. На следующий день X. получает тетрадь страниц в 15-20, в которой на основании самых детальных данных доказывается, что положение русского правительства далеко не так плохо, как это принято думать. В предисловии развивается мысль такого рода: «У нас почему-то считают необходимым недооценивать силы правительства. Вместо того, чтобы считаться с ним, как с серьезной силой, способною выдержать не одну бешенную атаку, мы приучаем себя и общество к той мысли, что это колосс на глиняных ногах, готовый рухнуть от легкого толчка. В результате слишком повышенные ожидания, несбывшиеся надежды, быстрые переходы от самого розового оптимизма к апатии и пессимизму. Успешная борьба возможна лишь в том случае, если силы противника строго взвешены; а для этого нужно постоянно анализировать их, а не утешать себя тем, что все равно мол финансы нашего противника истощены, и сам он на краю банкротства».
    Я нарочно привел эту выдержку из рукописи Яновича, чтобы показать, как сильна была в нем потребность брать действительность такою, как она есть. А между тем это трезвое научное отношение к самым жгучим вопросам общественной жизни не только не расхолаживало его, но наоборот придавало его постоянному революционному настроению особую прочность и цельность.
    По своим взглядам Л. Ф. примыкал к Польской Социалистической Партии. (Р.Р.S.). Он говорил мне, что в молодости национальный вопрос сравнительно мало привлекал его внимание. Однако индифферентное отношение русского общества к полякам и другим угнетенным нациям заставило его сильно задуматься еще в Шлиссельбурге над теми требованиями, которые выдвигает Р.Р.S. по вопросам об автономии, прав на самоопределение и пр. Таким образом, он принял эту часть программы Р.Р.S. не под чьим либо давлением, а пришел к ней совершенно самостоятельно.
    При выработке того или иного взгляда на действительность, Янович иногда впадал в ошибки, как и прочие товарищи; сидя в Колымске, не так легко ориентироваться в том, что происходить за тридевять земель. Впрочем, у Яновича, по крайней мере сначала, эти ошибки были следствием долголетнего тюремного заключения. Его несомненно преследовало то самое «расстройство координации», о котором говорит М. Ашенбреннер в сбоих воспоминаниях о Шлиссельбургской крепости [* «Былое», I, стр. 98.]. Так напр., новейшие данные о росте кооперативного движения на Западе так поразили Яновича, что он лишь после долгих и страстных споров отказался от слишком преувеличенной оценки этого течения.
    Заняв определенную позицию, Янович сдавал ее лишь после долгого, упорного боя. В этом отношении он был очень ценным и добросовестным противником, с которым справиться было далеко нелегко; среди нас было немало любителей поспорить, но далеко не всегда эти любители обладали такими знаниями, которых было бы достаточно для поединка с Яновичем.
    Для Л. Ф. наука не была способом коротать время. Большинство из нас читало и занималось лишь в первые годы ссылки; затем этот интерес к знанию как-то незаметно исчезал, толстые книги и учебники оставались неразрезанными, читались только газеты и журналы, да и то не все. В теоретическом отношении люди отставали, старое забывалось и споры превращались в простое противоставление старых, излюбленных точек зрения. Яновича этот процесс замирания мысли не коснулся. Он любил науку, как художник любит кисть и краски. Любя ее за то, что она дает высокое наслаждение в самом процессе мышления, он ценил ее в то же время, как одну из великих положительных сторон жизни и как основу для плодотворной революционной деятельности. Как истинный революционер, он хорошо понимал необходимость постоянного, точного наблюдения над жизнью. Колымская обстановка сильно стесняла его в этом отношении.
    — Если бы мне удалось бежать заграницу, — сказал он мне однажды после долгого разговора о значении статистики в настоящем и будущем, — я устроил бы в Париже или Лондоне революционное центральное статистичёское бюро. Сюда стекались бы все данные о рабочем движении всего мира: каждый участник социалистического движения знал бы, что делают его братья во всех странах, и это дало бы сильный толчок развитию солидарности в рядах рабочей партии.
    Мысль о том, что время, и силы пропадают в Колымске бесплодно для революционного дела, очень тяготила Яновича. Впрочем, это сознание тяготило не только одного его. У некоторых из нас с самого начала ссылки зародилась идея побега. Единственный способ, дававший хотя и слабые надежды, но все-таки надежды, — это был побег морем в лодке. Начали готовиться. Янович принял деятельное участие в подготовительных работах, хотя сам лично бежать с нами не думал. Он не рассчитывал на свои силы и боялся, заболеть в пути, помешать другим. Впоследствии, когда это дело расстроилось, мы взялись за сплав казенного паузка с грузом из Среднего в Нижний Колымск. Это давало нам возможность заработать по нескольку десятков рублей на человека и в то же время поразмяться после бесконечной зимней спячки. Янович тоже вступил в артель.
    — Для меня это будет хорошей пробой, — говорил он: — если я вынесу эту работу, значит, я смогу принять участие в побеге, если представится случай.
    Однако, эта проба оказалась далеко не из удачных. Янович работал изо всех сил, но организм его был подорван каторжным шлиссельбургским режимом. Тяжелый физический труд был Яновичу не под силу, и там, где мы отделывались сравнительно легко, Янович надрывался. Сплав паузка в Нижний Колымск с обратной дорогой продолжался целый месяц. Все время приходилось грести, идти бечевой, ночевать в палатке часто на сырых местах, питаться почти исключительно рыбой и сухарями.
    Молодежь после такой «прогулки» чувствовала себя превосходно, Янович возвратился после первого сплава измученным, усталым и сильно простуженным. Весьма вероятно, что работа при таких неблагоприятных условиях ускорила процесс туберкулеза легких, начавшийся у Л. Ф., без сомнения, еще в тюрьме. Янович не обманывал себя насчет состояния своего здоровья.
    — Посмотрите, — сказал он мне однажды, показывая порез на пальце, — у вас эта царапинка заживает через два, три дня, а у меня это целая история. Ведь мой организм истощен до крайности и не может энергично бороться за существование.
    В 1899 году весною застрелился в Колымске один из ссыльных, Григорий Гуковский, человек с громадным характером и несомненно талантливый. Он был арестован в Германии (в Аахене) и выдан русскому правительству. После пятилетнего пребывания в «Крестах», Гуковский был послан в Колымск под надзор полиции на 5 лет за отказ от присяги. Бедняге оставалось лишь несколько месяцев до конца срока. Смерть товарища произвела на всех ужасное впечатление. Это была первая смерть среди колымских ссыльных. Естественно, поднят был вопрос об устройстве кладбища для ссыльных. Янович настаивал на том, чтобы ограда была сделана попросторнее.
    — Кто знает, — говорил он загадочно, — ограничится ли дело одним Гуковским.
    На меня лично эти слова сильно подействовали. Казалось, Янович предрешал ими свою судьбу. Случай дал возможность ему выехать из Колымска раньше срока; на мой взгляд, только благодаря этому случаю, Янович похоронен в Якутске, а не в Колымске.
    Когда мы устраивали кладбище, Л. Ф. работал очень усердно. Во время работы он много рассказывал нам о жертвах Шлиссельбурга. Тяжелые это были минуты. Всех нас преследовала одна и та же мысль: не придется ли нам копать новую могилу, не работает ли Янович, предчувствуя собственную смерть.



    Всякий, кто пробыл в ссылке долгое время, хорошо знает, как трудно бороться с ужасными, засасывающими условиями поднадзорного бытия. Недаром в правительственных циркулярах такие гиблые места, как Верхоянск и Колымск, называются «местами для жительства неудобными», а административный персонал (исправник и помощник его) сменяется каждые три года [* Интересно, что несмотря на это льготное условие и очень высокое жалованье, большинство из них все-таки кончает запоем, самоубийством и пр.].
    Сначала ссыльное стараются так или иначе предохранить себя от вынужденного безделья, но рано или поздно все эти попытки, обыкновенно, кончаются неудачей, и апатия вступает в свои права. Книги забрасываются, физический труд утрачивает свою привлекательность, перестаешь реагировать на многие нелепые стороны ссыльной жизни. Мысль работает в одном направлении: как бы убить время, как бы дотянуть до конца! Особенно тяжело себя чувствуешь зимою. Тянется она бесконечно, и буквально не знаешь, куда девать эту бесконечную уйму свободного времени. И вот начинается хождение в гости из дому в дом и исключительно к ссыльным. В течение вечера перебываешь у всех, переговоришь обо всем, и все-таки чувствуешь в себе какую-то странную пустоту, словно кто-то высосал из тебя все жизненные силы и оставил лишь дряблую, никому ненужную оболочку. Много ненормальностей развивалось среди ссыльных на почве этого морального недомоганья, много портилось недостаточно крепких и цельных натур.
    Янович, закаленный долголетним пребыванием в Шлиссельбурге, не поддавался и в ссылке. Упорному труду он посвящал все свое время; и часто, совершая обычный ежедневный обход товарищей, некоторые из нас нарочно не заходили к Л. Ф., чтобы, не помешать ему. Эта удивительная для ссыльного трудоспособность, безусловно, помогала ему бороться с тем гнетущим чувством тоски и сознания своей ненужности, которым так сильно страдала и мучилась значительная часть ссыльных. Но даже и в том случае, когда это чувство охватывало Л. Ф., это трудно было заметить: выдавало его лишь особое, не поддающееся описанию, выражение лица.
    Одно из самых дорогих качеств, которое особенно ценится в тюрьме и в ссылке, — это чувство «товарищества». Много нас, было, и у каждого из нас это чувство было развито в большей или меньшей степени. Иногда просто инстинкт самосохранения изощрял в нас эту черту. Янович и в этом отношении стоял выше среднего уровня ссыльных.
    В средствах Л. Ф., в общем, не нуждался; родные снабжали его платьем, книгами, деньгами. И все-таки хуже всех жил именно он. О том, куда уходили его средства, я узнавал лишь случайно о тех товарищах, которым Л. Ф. помогал. Как можно меньше для себя, как можно больше для других — было его постоянным правилом. Впрочем, он вообще мало заботился о себе. Об этом я мог бы рассказать целый ряд иногда просто забавных фактов; ограничусь первым, пришедшим в голову.
    Жили мы вместе с Яновичем в библиотеке. Был зимний, долгий, утомительно долгий вечер. Л. Ф. лежал на кровати, я сидел рядом за столиком. Оба углубились в чтение. Вдруг у Яновича вырывается изумленное восклицанье. — Ну, думаю, нашел какой-нибудь пикантный факт или изобличил статистика во лжи.
    — В чем дело, Людвиг Фомич?
    — А понимаете, я уже второй день чувствую, что у меня одна нога теплая, а другая словно без обуви. И знаете, чем это объясняется? — Янович улыбнулся своей милой улыбкой и загадочно замолчал. — Это объясняется очень просто, пояснил он, подымая одну ногу: на этом катанке нет совсем подошвы, и я совершенно не понимаю, как я до сих пор этого не заметил!
    Первое время Янович хоть немного следил за собою, поддерживал в комнате порядок, но потом это, очевидно, ему надоело. Остальные члены колонии все-таки старались обставить свою жизнь покомфортабельнее. Эта потребность в «комфорте» была вполне понятна и в значительной степени подсказывалась инстинктом самосохранения: надо было тренировать себя, нельзя было опускаться. Янович не считался с этим очень важным обстоятельством, и можно с уверенностью сказать, что здоровье его от того образа жизни, который он вел, далеко не выигрывало.
    Я не могу, к сожалению, по причинам от меня независящим, остановиться на ряде фактов, в которых товарищеские инстинкты Яновича проявились в самой возвышенной форме. Приходилось нам переживать в Колымске тяжелые минуты, когда жизнь товарищей ставилась на карту. В таких случаях Янович всегда проявлял ту повышенную готовность жертвовать собою, которая характеризует самые благородные революционные натуры.
    Л. Ф. всегда относился с уважением к чужому мнению, что не мешало ему быть самостоятельным в своих личных взглядах. Он очень часто выступал защитником товарищей, на которых нападали за тот или иной поступок. Если был хоть какой-нибудь повод оправдать обвиняемого или смягчить его вину, Янович решительно восставал против огульного и категорического обвинения. В ссылке люди вообще очень склонны контролировать друг друга. Этот контроль в значительной степени объясняется искусственной скученностью поднадзорных в одном и том же месте. Поведение товарищей слишком на виду у всех чтобы можно было воздержаться от его опеки. С другой стороны, у колонии создаются свои корпоративные интересы, соблюдение которых только и может обеспечить всем сравнительно сносное существование. Конечно, отсюда вовсе не следует, что при оценке поступков того или иного товарища, колония всегда бывала достаточно объективна. Оторванные от родины, лишенные возможности утилизировать свою энергию на поле широкой общественной деятельности, ссыльные поневоле отдают слишком много сил и времени мелочам колониальной жизни, придают последним слишком много значения. Иногда разногласия, возникающие по самым незначительным поводам и в нормальной жизни совершенно невозможные, разрастаются в серьезные конфликты, которые приводят к разделению колонии на лагери, «неговорениям» и пр. Соблюсти нейтралитет в таких случаях чрезвычайно трудно, и взаимный контроль из средства самосохранения превращается в один из сильнейших фактов разложения колонии. Поведение Яновича в таких случаях поражало не только меня одного. Он всегда старался прежде всего сохранить полнейшую беспристрастность по отношению к провинившемуся товарищу, и если вина оказывалась, по его мнению, преувеличенной, он решительно отказывался следовать за общим настроением. Бывали случаи, когда при этом он сам впадал в ошибки, но я не помню ни одного случая, когда рано или поздно он сам не признавался в этом.
    Не только в Колымске, но и в других колониях к Яновичу относились всегда с глубоким уважением. И это чувство вызывалось не только тем, что Янович был мучеником революции; в гораздо большей степени оно просто отвечало тем высоким душевным его качествам, о которых я только что упомянул.
    Колымчан постоянно беспокоило, что Яновичу придется слишком долго пробыть в Колымске. Здоровье его таяло с каждым днем, силы убывали. Собственно говоря, у Яновича было много серьезных поводов для переезда в Якутск; но в Колымске вообще «просить» о переводе было не принято, да Л. Ф. никогда не согласился бы на смягчение своей участи, если бы такой традиции в Колымске и не существовало. Уехалъ Янович из Колымска совершенно случайно. Его вызвали свидетелем по делу товарища Ал. Ергина, которого судили (в 1906 г.) в Якутске за то, что он застрелил колымского заседателя Иванова. Дело это в свое время наделало в ссылке много шуму. Ергин отомстил за товарища Калашникова, жестоко избитого казаками и поселенцами по приказанию заседателя Иванова и при его деятельном участии. Калашников застрелился.
    На суде Янович выступил с речью, в которой пытался нарисовать тяжелые условия колымской ссылки и выяснить обстоятельства, при которых произошла эта драма. Но говорить он не мог, так как рыданья сдавили его горло. По словам одного из близких Яновичу людей, слезы этого сильного волей, закаленного несчастьями человека, всегда так владевшего собой, потрясли и глубоко взволновали всех присутствовавших в зале. Эти святые слезы сделали для подсудимого больше, чем все речи и показания других свидетелей.
    Здоровье Л. Ф. продолжало ухудшаться. Ему нужен был отдых, спокойная ровная жизнь, словом — все, чего нельзя было найти как раз в местах, для жительства неудобных. А между тем власти начали настаивать на том, чтобы Янович отправился обратно в Колымск. После долгих настояний со стороны друзей Янович отправился к врачебному инспектору г-ну Вангродскому для освидетельствования. После осмотра «врач» заявил, что Янович может ехать. Этот же «врач» потом сообщил своим знакомым чиновникам, что «Янович долго не протянет».
    К этому времени наладился побег. Янович сначала согласился бежать, но потом, очевидно, передумал. Он плохо верил в свои силы и не хотел связывать своего спутника. Ряд внутренних осложнений, захвативших как раз в это время Якутскую колонию и глубоко потрясших Яновича, переполнил чашу. Янович застрелился возле ограды Никольского кладбища.
    /Шлиссельбуржецъ Л. Ѳ. Яновичъ. Біография; изъ воспоминаній: о юности, о процессѣ, о Шлиссельбургѣ; письма изъ ссылки; приговоръ. С.-Петербургъ. 1907. С. I-XXVI./




                                                                        Глава VIII.
                                                  ЖЕРТВЫ КОЛЫМСКОЙ ССЫЛКИ
    Не раз наши летние путешествия омрачались тяжелыми известиями, полученными нами в пути. Я хорошо помню, как на одной из ночных стоянок мы получили письмо, в котором товарищи извещали нас о самоубийстве шлиссельбуржца Людвига Фомича Яновича. Этот удивительный по своим нравственным качествам человек, полный революционной энергии, несмотря на десять лет, проведенных в Шлиссельбурге при самых ненормальных условиях, пользовался громадным уважением не только в нашей колонии, но и вообще среди всей сибирской ссылки.
    Он выделялся среди всех нас своим, я сказал бы, хрустально-прозрачным сердцем, удивительной отзывчивостью к другим, безграничной чуткостью и добротой. В то же время он представлял собой заметную величину и в умственном отношении; запас знаний, который он приобрел в Шлисельбурге, был очень велик и разнообразен. Не удивительно поэтому, что Л. Ф. сразу занял первое место среди наших теоретиков, хотя средний уровень наших знаний в общем был далеко не из низких. Но дело в том, что все мы были в большей или меньшей степени начитаны и обладали общими познаниями, тогда как у Яновича, кроме последних, была еще и своя специальность, которою он овладел вполне. Он страшно увлекался статистикой, отдавал ей массу времени и труда и даже умудрился в Колымске написать большую статистическую работу, часть которой была помещена вскоре после его смерти в «Научномъ Обозрѣніи» за 1902 год под заглавием: «Очеркъ развитія польской промышленности» (Я. Иллиничъ). Редакция этого журнала немедленно же внесла Яновича в число своих постоянных сотрудников. Кроме того он составил подробные статистические таблицы Царства Польскаго, напечатанные в польском органе «Еkonomista» (1905 г.), и очень интересныt воспоминания о Шлиссельбургt переведенные на русский язык.
    Уже вскоре после приезда в Колымск (1897 г.), куда Янович был сослан на поселение, мы убедились, что здоровье его вряд ли сможет справиться с нашим суровым режимом. Ему несомненно было слишком трудно бороться с колымскими условиями, в основе которых лежало хроническое недоедание и отсутствие самого примитивного комфорта, и поэтому мы все глубоко обрадовались, когда узнали, что его вызывают в Якутск в качестве свидетеля по делу А. Ергина [* В дальнейшем изложении читатель найдет подробности этого дела, в свое время глубоко поволновавшего не только нашу колонію, но и всех вообще ссыльных Сибири.]. Это было тем более кстати, что как раз к этому времени Янович чувствовал себя морально и физически далеко неважно и в разговоре делал иногда намеки, заставлявшие нас предполагать, что мысль о самоубийстве глубоко засела у него в голове. Мы рассчитывали, что якутская администрация не осмелится отправить обратно в Колымск этого замученного человека, у которого к тому же сильно развился туберкулез легких. Рассчитывали мы также и на то, что в крайнем случае якутским товарищам удастся устроить Яновичу побег. Однако, все наши ожидания совершенно не оправдались. Якутские власти, считавшие в принципе необходимым каждые три года сменять состав чиновников, служащих в Колымске, в виду того, что этот округ считается официально «местом для жительства неудобным», сочла нужным забыть об этом разумном принципе, раз дело шло о народном борце; а якутский полицейский врач, г-н Вонгродский, освидетельствовавший Яновича накануне отправки его обратно, нашел, что состояние его здоровья не представляет никаких препятствий для дальнейшего пребывания его в Средне-Колымске. Интересно заметить, что этот же «врач» потом сообщил своим знакомым чиновникам, что «Янович долго не протянет». Нужно воистину обладать натурой безжалостного палача, чтобы вынести такой бессердечный вердикт человеку, и без того осужденному болезнью на смерть. Удивляться, впрочем, тут не чему. Это было одно из проявлений той системы, которая и прежде без всякой жалости применялась к ссыльным. Так, например, когда чиновник департамента полиции Русинов объявил Гаусману. впоследствии повешенному в г. Якутске (1889 г.), что его отправляют в Средне-Колымск, он прибавил следующее циническое пояснение: «О Средне-Колымск» мы ничего больше не знаем, кроме того, что там жить нельзя. Поэтому мы туда и отправляем вас»...
    Побег был, правда, подготовлен, и Яновичу предложили сделать попытку, но для того, чтобы осуществить ее, необходимы были свежие силы и крепкое здоровье, и Янович, взвесив все шансы за и против, от этой попытки отказался. Возвращаться в Колымск Янович не хотел, да и не мог, так как это равносильно было бы самоубийству; исхода не было, и этот мужественный, вынесший шлиссельбургскую пытку человек должен был покончить с собою на радость своих врагов [* В одном из своих писем, помеченном 10 ноября 1897 г., Янович пишет: «— Спрашиваешь, откуда беру сил, чтобы переносить все физические и нравственные страдания? Объяснить это не трудно. У меня всегда была сильная воля, чтобы не быть ниже обстоятельств, среди которых приходилось жить. То, что я переносил, пероносили другие, а почему бы мне быть ниже других? Нужно иметь немпожко гордости (вернее, собственного достоинства и не быть черезчур эгоистом, а силы у каждаго найдутся. Хуже всего падать духом»...]. Он застрелился на могиле одного из ссыльных, поляка Подбельского, убитого верными слугами правительства во время знаменитой «Якутской бойни» 1889 года. В письме, оставленном покойным для местной полиции, Янович пишет: «В смерти моей прошу не винить никого. Причиной моего самоубийства является расстройство нерзов и усталость, как результат долголетнего тюремного заключения и ссылки (всего 18 лет) при исключительно тяжелых условиях. В сущности говоря, убивает меня русское правительство. Пусть же на него падет ответственность за мою смерть, равно как и за гибель бесконечного ряда моих товарищей.
    Людвигъ Янович.
    Якутск 17 (30) 1902 г.»
    Въ другом письме, оставленном для ссыльных Л. и А. Ергиных, с которыми Янович был в близких, дружеских отношениях, он в трогательных выражениях передает свое настроение накануне смерти:
    «Мои милые, хорошие друзья! Простите меня за мой эгоистический поступок, за мое дезертирство. Я знаю, как тяжело терять товарищей, знаю потому, что сам испытывал после смерти Гуковскаго. И все же не могу найти в себе сил, чтобы перенести душевный кризис. Мысль отдохнуть от треволнений жизни не в первый раз является у меня, но или сил у меня было больше, или внутреннее раздвоение было слабее, во всяком случае только теперь я окончательно решил поискать вечного покоя. Если бы вы знали, как тяжело мне причинять вам огорчение. Уверяю вас, что не имею более сил жить. Что касается самой смерти, то она мне вовсе не страшна. Пишу это письмо совершенно спокойно, как любое деловое письмо... Нервы мои совершенно измочалились. По самым пустякам у меня начинается истерика. Я сделался совсем негодной тряпкой. Так зачем же выставлять себя на смех людям? Быть может вы заметите, что я преувеличиваю, так как иногда у меня появляется несколько энергии и некоторая способность к труду, но это ведь было, а теперь моя трудоспособность подлежит большому сомнению. Ну, и расписался же я. И понятно, ум всегда старается доказать справедливость того, чего желает чувство. Не огорчайтесь особенно этим случаем: в одной Европейской России (50 губ.) умиряет ежегодно более 3 милл. человек (точно : в 1896 г. 3.081.189). Что же значит какая-нибудь единица? — просто пылинка. Конечно, вам тяжелее будет житься без вашего верного друга и это меня очень и очень огорчает. Меня же вы не жалейте. Я буду счастливо спать вечным сном. Чего же еще лучшего? Однако, я вовсе не пропагандирую эту мысль для других. Я думаю только, что я исполнил по своим силам свой долг и теперь имею право отдохнуть. Целую вас от всей души. Ваш Людвиг Янович».
    В письме к якутским товарищам мы находимъ следующие, очень характерные для Л. Яновича, строки:
    «Перед смертью я раздумывал о том, чтобы отправить к С. (Сипягину) одного из вернейших его слуг, но решил этого не делать. Правда, что [* Миллер, якутский вице-губернатор, прославившийся своим возмутительным отношением к ссыльным.] негодяй, но такими негодяями хоть пруд пруди. Террористические факты должны быть осмыслены. Они должны быть ответом на возмутительные насилия со стороны администрации, но не совершаться только потому, что предоставляется удобно случай убрать негодяя. Лично же я ему зла не желаю...».
    Эти строки не нуждаются ни в каких комментариях. Достаточно их одних, чтобы понять, почему известие о смерти Яновича подействовало на нас так удручающе, когда мы сидя в нашем маленьком брезентовом домике на пустынном берегу Колымы, с лихорадочным нетерпением срывали конверты с писем, меньше всего предполагая, что в них таится такая страшная, гнетущая весть.
    Я только что упомянул, что Янович был вызван в Якутск в качестве свидетеля по делу А. Ергина. Это дело, в свое время наделавшее много шуму не только в ссылке но и в России, И заграницей, было связано с самоубийством другого товарища, Ивана Калашникова. Невиданная смерть этого бодрого энергичного человека, годного жизни и сил, была вызвана такими трагическими обстоятельствами и повлекла за собой такие тяжелые последствия, что я считаю необходимым остановиться на ней подробнее. Правда, теперь человеческая жизнь стала так дешева, и в кровавый синодик русской революции внесено столько мучительных истязаний, пыток и смертей, что вся эта колымская драма как-то бледнеет перед массовым истреблением людей, до сих пор продолжающимся на нашей несчастной родине. И все-таки я не могу обойти молчанием эту смерть товарища. Быть может, когда читатель познакомиться с подробностями ее, он сам убедится, что описание нашей жизни было бы неполно, если бы я прошел мимо этой драмы.
    Калашников принадлежал к типу тех в былое время довольно редких пролетариев, появление которых было так удачно отмечено Рубакиным в его глубоко интересном и показательном рассказе «Искорки». Он родился в г. Майкопе, в бедной одинокой семье, и с ранних лет должен был зарабатывать себе средства к жизни. Способности у него были недурные, и ему сравнительно легко удалось сдать экзамен на штурмана дальнего плаванья. До этого времени он служил матросом в различных пароходствах Черного моря, а затем с дипломом в кармане отправился в Англию, где плавал на различных судах, присматриваясь к жизни английских моряков и усердно работая над изучением английского языка, которым он овладел недурно. В Лондон он познакомился с Волховским и другими эмигрантами, которые снабжали его литературой и познакомили в общих чертах с сущностью современных социалистических учений. Возвратившись года через два в Россию, Калашников снова поступил матросом на один из пароходов Добровольного флота и не теряя времени приступил к пропаганде среди матросов и кочегаров. В это время его взгляды не отличались ни устойчивостью, ни определенностью. Социал-демократом он сделался лишь впоследствии, познакомившись в Одессе с социал-демократическим кружком, от имени которого он и начал вести планомерную работу среди своих сослуживцев. Арестованный в 1894 году, он просидел в тюрьме год и пять месяцев, а затем был сослан административно в Средне-Колымск на 10 лет. Здесь он устроился по хозяйственному и поставил невод, коротая срок со своей семьей, которою обзавелся уже в ссылке.
    Весною 1900 года мимо заимки, где неводил Калашников, проплыл казенный паузок, команда которого состояла из уголовных поселенцев и казаков. Здесь же находился и заседатель Иванов, дикий, невежественный человек, с которым у нас происходили не раз всевозможные столкновения. Выслужившийся из маленьких писцов, якут по происхождению, этот заполярный сатрап легко вошел во вкус «неограниченного образа правления». С жалким, трусливым местным населением он расправлялся без всяких церемоний и очень скоро приобрел репутацию «человека-зверя». Ссыльных он ненавидел органически, постоянно писал на них доносы и всячески старался отравить им существование. С этим негодяем и столкнула судьба И. Калашникова, когда он в конце іюня направлялся на своей душегубке («ветке») к заимке «Среднее», где у него стоял невод. Покойный товарищ был большой любитель охоты и всегда разъезжал с ружьем, надеясь где-нибудь встретить лося. Поднявшись на несколько верст вверх по течению от своей заимки («Жирково»), он увидел казенный паузок, плывший ему навстречу... Догадавшись, что на этом паузке есть письма и газеты для него, он подъехал спросить — нет ли корреспонденции? Получив все, что было, он вступил в разговор с одним знакомым казаком, стоявшим у весла. Во время разговора он, между прочим, спросил у казака: «Разве ты нанялся работать на паузке?»
    Этот вопрос показался заседателю дерзким и возмутительным.
    — Не твое дело! — крикнул он Калашникову. — Как ты смеешь разговаривать!
    — Я не с вами разговариваю, — спокойно ответил ему К.
    — Молчать, жид! — грубо закричал пришедший в ярость заседатель и разразился бранью.
    Завязалась перебранка, которая окончилась вызовом со стороны заседателя: — «Иди сюда, я тебя проучу!» [* Подробное описание этой истории читатель найдет в обстоятельной статье Л. Ергиной: «Воспоминанія изъ жизни въ ссылкѣ», («Былое», Іюнь, 1907), откуда я заимствовал, с незначительными изменениями, приведенные выше строки.].
    Не прошло и одной минуты, как разъяренный Калашников уже был на борту паузка и направился к заседателю с твердым намерением заставить его отказаться от своих слов; но он был один против шестерых диких и беспощадных в своей жестокости людей. По приказанию заседателя уголовные поселенцы и двое казаков набросились на Калашникова, повалили его на пол, связали и принялись беспощадно бить, причем заседатель разбил ему голову каблуком. Натешившись и надругавшись над жертвой, палачи спустили ее в душегубку и поплыли дальше.
    Несчастный, собрав все силы, отправился в город, чтобы рассказать товарищам обо всем случившемся. Случилось как раз, что в это же время на заимку «Среднее» приехали трое товарищей из города, Л. Янович, Л. Ергина и А. Орлов. Они были страшно поражены переменой, происшедшей в Калашникове за такое короткое время; познакомившись с обстоятельствами, они принялись наскоро обсуждать план дальнейших действий. Вскоре знакомый казак позвал их к себе в дом обедать, причем Калашников под каким то предлогом ушел в поварню, стоявшую недалеко от дома. Здесь он набросал на клочке бумаги посмертную записку; затем привязал собачку берданки к ножке кровати, и направив дуло в сердце, покончил с собой. Когда товарищи, встревоженные неожиданным выстрелом, вбежали в поварню, он был уже мертв. Вот что было набросано в записке:
    «Людвиг Фомич, прошу товарищей взять Борьку. Прощайте. Кровь на голову прохвоста Иванова.
    И. Калашниковъ.
    Умираю с верой в лучшее будущее.
    Пусть Борька отомстит за меня».
    Бедняга, очевидно, не рассчитывал, что из среды колонии выдвинется мститель, и завещал отомстить за себя своему малолетнему сыну. Но он ошибся. Через месяц с днями (4-го сентября) заседатель был убит ссыльным Александром Ергиным, который был немедленно арестован. Вся эта история вызвала в городе огромную сенсацию. Во-первых, самый факт избиения ссыльного, случившийся в первый раз за все время, произвел самое неблагоприятное впечатление на местных обывателей, которые к тому же очень не любили заседателя за его грубость и жестокость. А во вторых, никому из обывателей нс могло и в голову придти, что ссыльные решатся на такую энергичную расправу с виновником гибели товарища. Замечательно, что не смотря на полное отсутствие каких-либо данных, которые могли бы указать на коллективную подготовку покушения, обыватели тем не менее упорно утверждали, что Иванова убили государственные, как бы бессознательно подчеркивая этим солидарность всех ссыльных.
    Паника в городе в этот день была всеобщая. Жители почему то решили, что государственные хотят перестрелять всех, кто был на паузке и принимал участие в избиении Калашникова. Одна старуха, приехавшая из города па заимку уверяла всех, что в течение трех дней после выстрела Ергина в городе не было солнца, стояла ночь и никто не видел друг друга. Администрация страшно струсила и с тревогой ожидала дальнейших событий. Настроение ссыльных было очень возбужденное, и я нисколько не сомневаюсь в том, что если бы кто-нибудь осмелился тронуть пальцем арестованного товарища, в Колнмске разыгралась бы кровавая трагедия.
    Когда первые тревожные дни прошли, мы настояли на том, чтобы Ергина перевели из грязной, пропитанной миазмами «караулки» в частный дом, а затем нам удалось перевести его на собственную квартиру, при чем в качестве заключенного он пользовался услугами особого работника на счет казны и лишь два раза в сутки для проформы навещался дежурным казаком. Дом Ергина, превратившийся теперь в тюрьму для своего собственного хозяина, сделался местом бесконечных собраний всех ссыльных. С раннего вечера и до поздней ночи колония заседала здесь почти всегда в полном сборе, занимаясь чтением, игрою в шахматы или наслаждаясь пением старенького истерзанного граммофона.
    Казалось бы, что под влиянием всего пережитого, настроение ссылки должно было бы упасть, но в действительности дело обстояло совершенно иначе. Сознание ли того, что поруганная честь товарища была отомщена, или просто сильное нервное возбуждение, связанное с особым чувством, которое часто появляется у людей, готовых в известные моменты к всевозможным еще не предугаданным испытаниям, а может быть, и все эти причины вместе — создали в ссылке тот подъем, которого мы до сих пор в своей среде не замечали. Тревожные рассуждения на вечную тему о возможной участи Ергина сменялись вечеринками с пением и танцами под звуки граммофона. И даже, когда товарища увозили на суд, мы, собравшись после традиционного прощального обеда проводить Л. и А. Ергиных всей компанией до первой станции, не упустили случая покружиться по комнате в своих неуклюжих торбасах, куклянках [* Меховая длинная рубашка с капюшоном, надевается поверх платья и заменяет собою шубу.] и шубах под дребезжащие звуки граммофона.
    С отъездом Ергиных настроение в колонии сразу упало. Тогда-то и обнаружилось, сколько искусственного возбуждения было в нашем веселье, и как оно было в сущности ненадежно. Дальнейшие известия из Якутска значительно успокоили нас. Суд отказался реабилитировать заседателя Иванова и приговорил Ергина к сравнительно слабому наказанию. Он был присужден к четырем годам арестантских рот и к лишению особенных прав. Через несколько месяцев после отъезда этих товарищей были вызваны в качестве свидетелей Янович и Палинский. Первый из них, как я уже писал выше, застрелился в Якутске, а второй бежал, преодолев по пути целый ряд тяжелых препятствий, каждое из которых он взял буквально с бою.
    Калашников был похоронен на «государственном» кладбище. Старое поколение закончило свой «курс» в Колымске очень удачно; оно не оставило здесь ни одной жертвы, если не считать геолога Черского, и поэтому, когда мы сюда приехали, особого кладбища для государственных здесь нс существовало. Да и мы натолкнулись на эту печальную необходимость лишь спустя несколько лет после нашего приезда, когда неожиданно для всех нас покончил с собой ссыльный еврей Григорий Эммануилович Гуковский [* Двоюродная сестра этого товарища, Виктория Гуковская, девушка 14-ти лет, сосланная в Сибирь в 1879 году по делу Лизогуба и др., повесилась в 1881 г. в г. Красноярске; брат его, Михаил Гуковский, молодой литератор, подававший большие надежды, покончил с собою, если не ошибаюсь, года 4 тому назад. Кроме того в этой семье были еще и другие случаи самоубийства. Все это несомненно доказывает, что мы имеем дело с семьей, предрасположенной к такому исходу.], незадолго до окончания своего срока. Он был выдан в 1890 г. германским правительством и заключен в петербургскую одиночную тюрьму («кресты). Здесь он пробыл 5 лет и за мотивированный отказ от присяги сослан на 5 лет в Средне-Колымск...
    Смерть Гуковского поставила на очередь вопрос об устройстве кладбища для государственных. Мы выбрали место за городом, на высоком берегу Колымы, и принялись за устройство площадки, для чего пришлось срезать кочки и дренировать выбранный участок, так как это место, как и вся вообще окрестность, была очень топка и насыщена водой. По поводу ограды между нами возникли разногласия. Янович доказывал, что ограду нужно сделать как можно просторнее.
    — Трудно предсказать, — говорил он, — как сложатся дальше обстоятельства, и не вырастут ли рядом с могилой Гуковского вторая и третья...
    Он приводил этот аргумент, немного смущенно и в то же время загадочно улыбаясь; и эта улыбка приводила нас всех в самое гнетущее состояние, словно мы видели, как над измученным шлиссельбургским товарищем реет призрак надвигающейся смерти. Янович был прав. Не прошло и двух лет, как рядом с могилой Гуковского появилась еще одна, в которую мы опустили Калашникова. Кладбище оказалось достаточно просторным для того, чтобы на нем поместился и третий могильный дерновый холм, придавивший своей тяжестью похороненного здесь товарища, Самуила Камая. еврея из Вильно...
    Эта жертва российских тюрем и ссылки так же, как и Гуковский, делал неоднократные попытки к самоубийству, покуда не успокоилась навеки. Самоубийство Камая тоже должно быть отнесено на счет беспредельной жестокости якутских и иных властей. Сначала Камай был сослан в один из улусов, недалеко от Якутска. Больной и измученный, весь отравленный, свинцом (он был по профессии наборщик), с пораженными туберкулезом легкими, бедняга не мог высидеть в своем заточении и позволил себе возмутительное нарушение закона: он рискнул без разрешения администрации явиться из улуса в город. Его схватили и отправили обратно в улус; но спустя короткое время беглец оказался снова в Якутске. Тогда местные власти рассердились и, пользуясь последней свежей инструкцией [* Циркуляр 1903 года, угрожающий ссыльным за самовольные отлучки переводом в северные округи Восточной Сибири — Колымский и Верхоянский. В своей статье «Якутская область и ссылка» г. Беренштам совершенно основательно замечает: «Этот циркуляр совершенно не соответствовал (и) закону. В примечании к ст. 32 пол. о гласном полиц. надзоре (свод законов., т. XIV; прилож. к уст. о предупр. и пресеч. прест.) говорится: «За самовольную отлучку поднадзорных из места, назначенного им для жительства, они подвергаются суду и наказанию, определенному в ст. 63 уст. о наказ., налагаемых мировыми судьями». А в 63-й ст. установлено наказание: арест не свыше 3-х месяцев или денежное взыскание не свыше 300 рублей с возвращением обратно отлучившегося»... Таким образом, наша администрация не нашла ничего лучшего для борьбы с «незаконными» отлучками ссыльных, как произвольное изменение закона посредством циркуляра!], отправили больного, замученного товарища в Средне-Колымск, откуда вырваться было не так легко. Закон был спасен, преступление наказано, а мартиролог колымских ссыльных увеличился еще одной жертвой самодержавного произвола. Впрочем, не с одним только Камаем или, как я выше указал, с шлиссельбуржцем Яновичем, которого начальство считало опаснейшим врагом существующего порядка, проделывала администрация такие штуки...
    Вскоре после приезда в Средне-Колымск Камай начал хандрить, и очевидно тогда уже у него появилась мысль о самоубийстве. Сначала он принял сразу весь запас снотворных порошков, выданный ему на руки из местной аптеки. Яд оказался слишком слабым, и попытка не удалась. Спустя короткое время Камай пустил себе пулю в висок, но револьвер оказался слишком плохим, и покушавшийся отделался легкой царапиной. Но и это не остановило его от задуманного шага. Добыв откуда-то большой запас морфия и приняв такую дозу, которой хватило бы на трех человек, он в тот же день скончался...
                                             ПЕРЕЧЕНЬ КОЛЫМСКИХ ССЫЛЬНЫХ
    39) Янович, Людвиг Фомич, поляк; принадлежал к партии «Пролетариат» (1882-1886), был арестовал в Варшаве в 1884 году, причем во время ареста стрелял в полицейского агента из револьвера; был приговорен к 16-ти годам каторжных работ и посажен в Шлиссельбургскую крепость, откуда был сослан в 1896 г. на поселение в Средне-Колымск. В 1903 г. был вызван в качестве свидетеля по делу А. Ергина в Якутск, где и застрелился.











    /Г. Цыперовичъ.  За Полярнымъ Кругомъ. Десять лѣтъ ссылки въ Колымскѣ. С.-Петербургъ. 1907. С. 143-156, 160, 162, 283./


                                                    ПАМЯТИ ЛЮДВИГА ЯНОВИЧА
    Слышу речь его вдохновенную, горячую, вижу лицо, обрамленное черной бородой, и высокий ясный лоб. Любовь и гнев, слезы негодования в голосе, в черных глазах — огонь и тоска... Так давно это было — и словно еще звучат отзвуки его горячих слов... 1885-й год. Зимний ноябрьский день в Варшаве. Военный суд. Судят членов польской партии Пролетариат.
    Жандармы охраняют 29 человек подсудимых — цвет и гордость передовой Польши. И смерть витает неслышно над ними черными крыльями. Людвиг Янович. Слышу речь его, в ней любовь и гнев, огонь и тоска. «Вся моя вина, — говорит он, — это любовь к народу, за освобождение которого я готов до последней капли пролить свою кровь... Вы слышите плач и рыдания, которые раздаются среди публики? Это наши родные, отцы, матери, жены. Спросите их, и по тому, что они вам скажут, судите, считают ли они нас преступными. Вы можете нас судить, можете признать нас виновными. Мы умрем в сознании исполненного долга». Смертный приговор. Часть товарищей гибнет на виселице... Яновичу — 16 лет каторги. Шлиссельбургская крепость. Гибнет сила, томится душа. Но он все тот же, и в черных глазах его — огонь и тоска. День и ночь, ночь и день — напряженная дума, кипящая мысль. Годы идут за годами — 12 лет заточения в полном одиночестве в каменном мешке крепостного каземата.
    1897 год. Колымск. Янович томится, тоскует, рвется к жизни, к работе, к борьбе, но между ним и жизнью — огромная снежная равнина. И черные глаза горят день и ночь огнем и тоскою. Случайность — его вызывают в Якутск, — как будто стало ближе к жизни. Янович пишет в «Научном обозрении» — марксистском журнале — статьи. В них глубокая мысль, точный, могучий ум. Он работает лихорадочно, пишет воспоминания о Шлиссельбурге, работает по статистике Польши для журнала «Экономист». Но смерть стоит за плечами и нашептывает ему свои горячие слова. Я вижу, как Людвиг Янович сидит на могиле товарища Подбельского и смерть зовет. И нет больше Людвига Яновича...
    «В сущности говоря, меня убивает русское правительство», — пишет он в предсмертной записке для полиции.
    «Милые мои, хорошие друзья! Простите меня за мое дезертирство, за мой эгоистический поступок... не огорчайтесь особенно... в одной Европ. России ежегодно умирает более 3 миллионов человек. Что же значит какая-нибудь единица? — просто пылинка».
    Слышу речь его вдохновенную, горячую, вижу лицо его и ясный высокий лоб. Любовь и гнев, слезы негодования в голосе, в темных глазах — огонь и тоска...
    Слышу голос его: «Вся вина моя — это любовь к народу».
    М. Г.
    /Вѣстник Исполнительнаго Комитета Общ. Безопасности г. Якутска. Якутскъ. 10 марта 1917. С. 1./


                                               НАД МОГИЛОЙ ЛЮДВИГА ЯНОВИЧА
                                                (Речь М. И. Губельмана 10 марта 1917 г.)
    Товарищи! Стою среди могил и читаю надписи на камнях: вот убитый Орлов, вот убитый Подбельский, здесь — застрелившийся шлиссельбуржец Янович, там застрелившийся Мартынов. Это все старые могилы,— а здесь — совсем недавние, свежие тоже застрелившихся Комарницкого, Пащенко, Лиморенко. И разве не ясно теперь всякому, что старое правительство безумно, бессмысленно расточало самое светлое, самое великое в народе: все, что мыслило, все, что было способно к творчеству новой жизни, губило оно. В холодные тундры, на дальний север забрасывало оно нас, чтобы там в неизбывной тоске, среди несказанных душевных мук отнять у нас силы жить. Мы здесь сегодня ликуем, Красные знамена свободы развиваются над нами, а там, в Среднеколымске, еще сейчас живут товарищи и не знают, что родина свободна, что спали оковы, они тоскуют, томятся и мысль о смерти цепко держит их измученные души в когтях. И там везде рассеяны безкрестные могилы убитых, застрелившихся. Когда Ив. Калашников, наш товарищ по партии, будучи не в силах вынести оскорбления, надругательства над ним, покончил жизнь самоубийством, за ним вослед пошел другой наш товарищ Григорий Гуковский, член социал-демократической группы «Освобождения труда». Людвиг Янович, хороня товарища, говорил, что надо оградку сделать пошире: нельзя знать, не придется ли скоро еще кого-нибудь хоронить. И он был прав. Через короткое время и третий наш товарищ рабочий Камай уснул навеки рядом с ним. Товарищи! Только общими усилиями отстояли мы высылку товарища Гр. Ив. Петровского в Среднеколымск. Кто знает? Быть может, и он лежал бы сейчас мертвый, холодный и мы не услышали бы его искренних, нужных нам в эти дни слов, не знали бы его среди нас в этом великом деле. Я верю, что это кончилось, что этому ужасному нет возврата. Вот здесь могила Людвига Яновича, терновый венок на его могиле, перевитый дубом и лаврами, мученический венец славы. Он, могучий и сильный, не вынес и застрелился на могиле товарища Подбельского. Когда Веру Николаевну Фигнер после 20 лет заточения в Шлиссельбургской крепости поселили в заброшенном селении Архангельской губернии на покое, она вдруг почувствовала себя такой одинокой, даже тюремных товарищей не было, не было Фроленко, Лукашевича, Морозова. И Вера Николаевна в тоске по жизни, в тоске по близким, однажды услышала об ужасной вести, об этой смерти товарища Людвига Яновича, она упала на землю и рыдала в безумной тоске. А сестра ее, чтобы покончить с этим ужасным, говорила ей: и Мартынов тоже застрелился в Якутске, и Поливанов застрелился в Париже. Вера Николаевна рыдала и горький вопрос разрывал ее душу на части: зачем? Зачем надо было жить эти 20 лет в каменном мешке крепостного каземата, чтобы потом выйти на волю без воли, со связанными крыльями, снова быть скованным, без дела, без применения своих творческих сил?
    Я верю, я знаю, я убежден, что нам не придется задавать себе этот вопрос. Мы знаем, зачем мы живем. Не смерть зовет нас, а жизнь: красочная, яркая, светлая жизнь. Солнце над нами взошло огневое, оно зовет нас к труду и борьбе, на уничтожение всякого гнета, всякой несправедливости на земле, к светлому, царству труда!
    Да здравствует социализм!
    /Соціальдемократ. Орган Якутскаго Комитета Россійской Соціаль-Демократической Рабочей партіи. Якутскъ. 24 марта 1917. С. 4-5./




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz